Dawno nie byłam w kinie, czytam sobie więc recenzje filmów, żeby sprawdzić na co warto iść, a co sobie darować. Czytam i czytam, a moje oczy rozszerzają się coraz bardziej.
W Polityce (Polityka Nr 4 (2942)) pan Janusz Wróblewski proponuje nam film
Sierpień w hrabstwie Osage, recenzja zaczyna się tak:
Rodzina jako wielopokoleniowy tygiel nieszczęść, straconych złudzeń i pretensji, a kończy tak:
z czystym sumieniem można polecić nie tylko kobietom.
A dlaczego w ogóle ktokolwiek miałby to polecać tylko kobietom? Ach no tak, bo głównymi bohaterkami w tym filmie są kobiety. A więc film dla kobiet. Ale w tym wypadku ewentualnie mężowie mogą paniom potowarzyszyć. Niech panie mają.
Czytam kolejną recenzję tego filmu, tym razem w
Dwutygodniku:
Amerykański plakat filmu, ukazujący Meryl Streep sczepioną w bójce
z Julią Roberts, obiecuje coś na kształt babskiego kina lat 80.,
definiowanego przez takie klasyki, jak „Stalowe magnolie” (1989) czy
„Wariatki” (1988).
Bo kiedy kobiety zachowują się wbrew ustalonym społecznie normom, kiedy puszczają im nerwy, kiedy posuwają się do przemocy, to jest to babskie kino, o wariatkach, którym hormony mieszają w głowie.
Film o miłości, chorobie, śmierci, macierzyństwie (
Stalowe magnolie) to też babski film, bo po co panowie mieliby oglądać jak baby umierają i chorują, panowie takich rzeczy nie chcą oglądać.
Film Wellsa częściowo spełnia tę obietnicę, wpuszczając nas do
ekskluzywnego kurnika, w którym plejada hollywoodzkich aktorek dostaje
wymarzony materiał do prezentacji całej gamy emocji i poruszenia
tematów, o których faceci zazwyczaj nie chcą słuchać (nieczęsto widzimy
Julię Roberts dywagującą o najlepszej możliwej nazwie dla matczynej
waginy). (to dalej Dwutygodnik)
Kobiece genitalia to kobiece sprawy, na Boga, nie każmy tego biednym panom oglądać. I do tego jeszcze te kobiece emocje, ten kurnik (wiecie kury gdaczą, kobiety gdaczą).
Inaczej sprawa się ma jeśli chodzi o nieobyczajne zachowanie mężczyzn i jeśli to mężczyzna sobie z życiem nie radzi. O, wtedy to jest temat wielki. Tak jak wielkim tematem jest męskie chlanie, przejdźmy więc do recenzji filmu
Pod mocnym aniołem pióra Krzysztofa Vargi (Duży Format nr 3/1061):
Picie to, jak wiadomo, jest wielki temat, apokaliptyczne chlanie zaś to jest może temat jeden z największych, to, że napisano już tomy wielkiej prozy o chlaniu, że o chlaniu nakręcono już epokowe filmy, nijak przecież doniosłości tematu chlania nie osłabia [...]
Chlanie to temat doniosły, metafizyczny i filozoficzny, bo się chlaniem zagłusza ból istnienia, a ból istnienia jest bardzo doniosły. Tylko niestety drogie panie, zanim sięgniecie po butelkę, muszę was ostrzec, że chlanie jest tematem wielkim i doniosłym, tylko gdy dotyczy mężczyzn. Gdy kobieta swą prozę życia - dzieci, dom i stracone marzenia, postanawia zapić, to jest to zwykła patologia bez żadnej doniosłości (spójrzmy na Alice z
Kiedy mężczyzna kocha kobietę - żadne tam doniosłe chlanie, a zwykła pijana baba, co dziećmi się nie opiekuje). Więc te wszystkie wielkie dzieła, są oczywiście o chlejących mężczyznach, ale nas to wszystkich powinno interesować, bo (teraz dochodzimy do sedna sprawy) sprawy męskie są uniwersalne, totalne i ogarniają całość naszego doświadczenia, a sprawy kobiece są sprawami kobiecymi, marginalnymi i całości doświadczenia nie mają prawa objąć. Dlatego też temat choroby i śmierci, jeśli dotyczy kobiet, nadaje się co najwyżej na
babskie kino, ale temat męskiego chlania, to już temat na kino wielkie i uniwersalne.
Z literaturą nie jest inaczej, jeśli o kobietach to dla kobiet. Czytać należy o tym, co się zna, dlatego też prozę Munro powinny czytać kobiety (głównie mamy) bo
one to
wszystko znają, mamy dobrze to zrozumieją (jak
doradzali nam przed świętami recenzenci portalu xiegarnia.pl). W myśl tej zasady, stworzyłam parę rekomendacji, mam nadzieję, że ułatwią wam wybór odpowiedniej dla was lektury!
Lolita - książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić wszystkim pedofilom.
Morfina - świetna lektura dla narkomanów i zdrajców ojczyzny!
Stary człowiek i morze - starszy gość łowi rybę i gada sam do siebie; lektura obowiązkowa każdego wędkarza!
Ostatnie
rozdanie świetnie sprawdzi się jako prezent dla starszych panów z
depresją, oni to wszystko znają, oni to dobrze zrozumieją.
Nędznicy
- ubodzy znajomi na pewno ucieszą się z takiego prezentu, niektórzy z
przyjemnością odnajdą fragmenty swoich własnych przeżyć w losach
zmuszonej do prostytucji Fantyny, czy wyłudzającej jałmużnę, umorusanej i
głodnej Eponiny. Świetny prezent na święta.
My dzieci z dworca zoo - nie tylko dla dzieci, ale dla każdego kto lubi od czasu do czasu dać sobie w kanał.
Jeśli ktoś z was zapragnie jednak, w przypływie szaleństwa, poszerzyć horyzonty i dowiedzieć się np. czegoś o tej tajemniczej grupie zwanej
kobietami, niech was Bóg broni przed sięganiem po prozę pisaną przez kobiety! Po co to robić kiedy jest tylu
znawców kobiet! Tak moi drodzy, kobiety są jak samochody i można się na nich po prostu znać. I np. jeśli zajrzycie do opisu książki
Łóżko Janusza Leona Wiśniewskiego, to się dowiecie, że
Wiśniewski jest świetnym znawcą kobiet. Więc gdybyście nie mogli zrozumieć swojej dziewczyny/konkubiny/żony/matki/córki/koleżanki to nie próbujcie przypadkiem z nią rozmawiać, tylko pędem po Wiśniewskiego.
Ale wróćmy do profesjonalnych recenzentów (którzy nie mogą dojść do głosu, bo ich zagłuszają
internetowe entuzjastki, nad czym ostatnio
w Dużym Formacie ubolewał pan Varga) i ich profesjonalnych recenzji.
Na liście bestsellerów wykwitają nagle Munro i Bator. I zupełnie nie wiadomo jak ten fakt skomentować, bo pojawienie się Myśliwskiego na liście bestsellerów nikogo nie dziwi: opowieść totalna, dotykanie tajemnicy bytu i takie takie, ale co na liście bestsellerów robią Alice Munro i Joanna Bator??
Ufff już wiem! Zastępują autorkę romansów - Annę Fincer - Ogonowską! No tak, bo to też kobiety.
W październikowym zestawieniu literatury pięknej nie ma - po raz
pierwszy od miesięcy - powieści królowej szczęścia Anny
Ficner-Ogonowskiej. Pojawiły się za to - ramię w ramię (5. i 6. miejsce)
- dwie inne autorki o zgoła odmiennym nastawieniu do świata.
Otóż książki Bator i Munro - na zupełnie innym poziomie - udzielają
odpowiedzi na te same pytania, które zadaje popularna literatura
kobieca. Na czym polega spełnienie? Co jest ważniejsze - kariera czy
miłość? I czy można mieć wszystko?
Niewiarygodne! No proszę, lauretka Nobla i laureatka Nike piszą na innym
poziomie, niż autorka romansów. A przecież wszystkie są kobietami!
Artykuł nazywał się
Girl power. Munro! Brawo dziewczyno, oby tak dalej! A... zapomniałam, że nie będzie żadnego dalej, bo ostatnio ogłosiłaś, że nie będziesz już pisać, bo w sumie to masz 83 lata, pisałaś przez ostatnie 45 lat i w tym czasie zdobyłaś najważniejsze światowe nagrody literackie.
No to trudno dziewczyno, ale i tak nieźle jak na laskę!
Ale nazywanie nagradzanych autorek dziewczynami czy babkami, to oczywiście nie tylko nasz pomysł:
W zeszłym roku Eleanor Catton zdobyła nagrodę Bookera, tym samym została najmłodszą jak dotąd laureatką tej nagrody (miała wtedy 28 lat), a jej książka jest najgrubszą dotąd nagrodzoną książką.
W The Times
ukazał się z tej okazji wywiad z Catton, zatytułowany "Does Eleanor Catton's Booker mean the death of chick lit*?" (Czy Booker dla Eleanor Catton oznacza koniec "babskich czytadeł"?)
Jaki związek może mieć
The Luminaries, wielowątkowa powieść historyczna o małej nowozelandzkiej społeczności, z tzw. babskimi czytadłami?
Już wam wyjaśniam: Catton jest babeczką, stąd też logicznym jest, że będzie tworzyć
babskie czytadła. Ale ku zaskoczeniu wszystkich tak nie jest!
she’s a chick, but nobody could mistake her work for any kind of chick-lit
Po tej szokującej informacji, możemy jeszcze dowiedzieć się trochę o wyglądzie laureatki, która reprezentuje sobą styl kujonki, ale taki fajny, wiecie jak w Glee, taki co to się lubują w nim trochę ambitniejsze nastolatki, co nie chcą być następną Katie Price:
“She’s an unashamed nerd … with a pretty, user-friendly Glee-like nerdiness; just the sort that’s fashionable among clever teenage girls who don’t aspire to be Katie Price.”
Spróbujmy przenieść tę sytuację na innego młodego laureata poważnej nagrody literackiej: Wojciech Kuczok (32 l.) Wyobraźmy sobie, że po przyznaniu mu nagrody, w Gazecie Wyborczej ukazuje się wywiad zatytułowany:
Czy Nike dla Kuczoka oznacza koniec powieści sensacyjnych?, w którym moglibyśmy przeczytać:
Mimo, że jest chłopakiem, nie pisze powieści sensacyjnych.
Zarost i okulary, czyli styl "na inteligenta" popularny wśród ambitnych nastolatków, którzy nie chcą być kolejnym Justinem Bieberem.
Albo Booker dla Kazuo Ishiguro i pytanie:
czy to koniec książek o samurajach?
Trochę się tu podśmiewam i ironizuję, ale tak naprawdę wcale nie jest mi do śmiechu, jest to taki śmiech przez łzy, ale powoli ta druga składowa bierze górę, więc zakończę ten wpis cytatem z
Wielkiego Gatsby'ego i pójdę się rozpłakać na dobre (wiecie - hormony).
Wybudziłam się z narkozy z poczuciem całkowitego opuszczenia i od razu zapytałam pielęgniarkę, czy to chłopiec, czy dziewczynka. Odpowiedziała, że dziewczynka, a ja odwróciłam głowę i się rozpłakałam. "Dobrze - powiedziałam - cieszę się, że to dziewczynka. I mam nadzieję, że będzie idiotką; to najlepsze czym może zostać dziewczyna w życiu: śliczną małą idiotką".**
*chick - to kurczątko, pisklę, ale też określenie potoczne na młodą kobietę - laska, cizia, babeczka;
chick lit to literatura, którą cizie i laski czytają, czyli literatura do torebki, literatura na obcasach, czy jak jeszcze się to nazywa
** F. Scott Fitzgerald - Wielki Gatsby (tłum. Jacek Dehnel)