poniedziałek, 4 listopada 2013

Hans Fallada - Każdy umiera w samotności

Po II Wojnie Światowej wielu ludzi zadawało sobie pytanie, jak mogło dojść do tak niewyobrażalnych zbrodni. Co sprawiło, że naziści bez skrupułów wysłali do komór gazowych miliony ludzkich istnień.
Byli oczywiście tacy, którzy szybko zadowolili się (i nadal się zadowalają) najprostszą odpowiedzią: Niemcy są narodem z natury złym.
Wystarczy jednak prześledzić historię wszystkich cywilizacji (obawiam się, że może być na to potrzebne więcej niż jedno popołudnie, więc można równie dobrze skupić się jedynie na XX wieku), aby zdać sobie sprawę, że to nie w Niemcach tkwi problem. Najprawdopodobniej wszyscy nosimy w sobie pierwiastek zła, niezależnie od tego jakim językiem mówimy. Tę smutną tezę potwierdziły liczne eksperymenty z zakresu psychologii społecznej, wśród których jako najbardziej znane wymienić można eksperyment Milgrama z 1961 roku oraz przeprowadzony rok później pod przewodnictwem Philipa Zimbardo eksperyment więzienny (Stanford Prison Experiment).

Ochotnicy w eksperymencie Milgrama byli przekonani, że biorą udział w badaniu nad pamięcią i uczeniem się, a dokładniej nad tym jaki wpływ na te procesy ma kara. Zadaniem badanych było aplikowanie coraz silniejszych wstrząsów elektrycznych innym uczestnikom badania, jeśli ci na swoje nieszczęście niepoprawnie odpowiedział na pytanie. Tym, czego nie wiedzieli biorący udział w eksperymencie "nauczyciele" było to, że tak naprawdę jedynymi prawdziwymi uczestnikami eksperymentu są właśnie oni, cała reszta to podstawieni aktorzy, świetnie odgrywający swoją rolę. "Uczniowie" przy coraz mocniejszych wstrząsach krzyczeli i błagali o zwolnienie ich z udziału w eksperymencie, co oczywiście sprawiało, że "nauczyciele" stawali się mniej pewni i zwracali się do czuwającego nad eksperymentem naukowca (też aktora) z pytaniem, czy nie powinni przerwać. Naukowiec zalecał kontynuowanie badania. Celem eksperymentu było sprawdzenie do jakiego napięcia dojdą badani, zanim odmówią dalszego uczestnictwa w eksperymencie.

W bardziej znanym eksperymencie więziennym nie było już żadnych aktorów, a ochotnicy zostali tym razem naprawdę podzieleni na dwie grupy: strażników i więźniów, którzy następnie mieli wcielić się w swoje role w eksperymentalnym więzieniu, stworzonym w piwnicy wydziału psychologii w Stanford.

Wnioski płynące z obu badań były druzgocące: większość badanych w eksperymencie Milgrama, mimo początkowej niepewności, do końca była posłuszna autorytetowi (naukowcowi), natomiast badani z eksperymentu więziennego tak bardzo wczuli się w swoje role agresywnych strażników i biernych, bezradnych więźniów, że z założenia dwutygodniowy eksperyment po sześciu dniach trzeba było przerwać.
Wszyscy chcielibyśmy wierzyć, że bylibyśmy dobrymi strażnikami i heroicznymi więźniami, jednakże najtrafniejszą prognozą twojego prawdopodobnego zachowania jest rzeczywiste zachowanie w takiej sytuacji typowego studenta, kogoś podobnego do ciebie. Wyniki tego badania wykazują, że wbrew optymistycznym przeświadczeniom większość z nas znalazłaby się po negatywnej stronie dychotomii dobry-zły, bohater-ofiara.*
Te szokujące odkrycia sprawiły, że przez lata wielu ludzi próbowało odpowiedzieć sobie na pytanie, jak to możliwe, że mimo iż większość ludzi uważa siebie samych za dobrych i prawych, w przytoczonych sytuacjach z dużym prawdopodobieństwem zachowałaby się niezgodnie z wyznawanym przez siebie kodeksem moralnym.
Podczas gdy oczy wszystkich zwrócone były na tę "większość" i, co zrozumiałe, wszyscy zadawaliśmy sobie pytanie dlaczego człowiek ma taką skłonność do zła, znacznie mniej osób zadawało sobie pytanie, kim właściwie byli ci ludzie należący do mniejszości, która postąpiła właściwie, i co sprawia, że człowiek postępuje altruistycznie i bohatersko? 

Ta właśnie myśl była przyczynkiem do powstania filmu 10%. What Makes a Hero?. Izraelski reżyser Yoav Shamir stara się zrozumieć w czym tkwi natura heroizmu. Podróżując spotyka się z ludźmi różnych narodowości, pochodzącymi z różnych warstw społecznych, których łączy jedna rzecz - są bohaterami. Gdy ta droga nie dostarcza mu satysfakcjonującej odpowiedzi, stara się ją odnaleźć w nauce, szukając źródeł altruizmu w naszym DNA, historii ewolucyjnej naszego gatunku czy biochemii mózgu.
Film przedstawia problem w sposób żartobliwy, z przymrużeniem oka, ale mimo to, długo nie daje o sobie zapomnieć. Autorowi nie udało się odpowiedzieć na pytanie, co sprawia, że niektórzy ludzie zostają bohaterami. Udało mu się natomiast pokazać, że bycie bohaterem wcale nie musi oznaczać noszenia czerwonych majtek założonych na niebieskie trykoty. Nie trzeba umieć latać, nie trzeba być szczególnie silnym. Bycie bohaterem zaczyna się w głowie. 

10% What Makes a Hero - film
Zdjęcie, które zainspirowało reżysera do nakręcenia filmu
Nie trzeba badań, aby wiedzieć, że bohaterem najtrudniej zostać wtedy, gdy znajdujemy się w sytuacji, którą psychologia nazywa sytuacją totalną, a więc gdy jesteśmy odizolowani od przeciwnych poglądów, a wszelkie źródła informacji, społeczne nagrody i kary są w wysokim stopniu kontrolowane przez przywódców grupy**. Z badań Milgrama widać, że sprawy nie ułatwia też fakt posiadania nad sobą autorytetu, który powoduje, iż czujemy się mniej pewni siebie i mniej wierzymy we własny osąd sytuacji.
Ale nawet w tak niesprzyjających warunkach można zostać bohaterem, czego najlepszym przykładem są Anna i Otto Quanglowie, bohaterowie powieści Hansa Fallady Każdy umiera w samotności (zainspirowanej prawdziwą historią małżeństwa Ottona i Elizy Hamplów, które w 1943 roku zostało stracone w więzieniu Plötzensee).

Fallada z reporterską dociekliwością i dbałością o szczegóły opowiada historię zwykłych ludzi i codziennego życia w Berlinie w czasie II Wojny Światowej. Główni bohaterowie - niewykształceni przedstawiciele berlińskiej klasy robotniczej, prowadzą swoje bezpieczne, wypełnione codzienną rutyną życie, aż do momentu, kiedy dostają wiadomość o tym, że ich jedyny syn poległ na wojnie. Ta wiadomość powoli wyrywa ich z letargu. Postanawiają stawić opór nazistowskiej machinie, rozkładając co tydzień w ruchliwych miejscach Berlina kartki pocztowe z wypisanymi antywojennymi hasłami. Straceńcza misja, która nie ma szans przynieść jakiegokolwiek skutku, wydaje się szaleństwem. Ale czy rzeczywiście nim była?
- Uważa pan, że to szaleństwo, gdy człowiek płaci dowolną cenę za to, by zachować przyzwoitość?
- Mógł pan ją zachować także bez tamtych pocztówek.
- Wtedy to by było milczące przyzwolenie.***
Niezależnie od tego czy akcję Quanglów/Hamplów uważamy za szaleństwo, warto przeczytać powieść Fallady, bo pokazuje ona wojnę z zupełnie innej perspektywy, niż ta do której jesteśmy przyzwyczajeni, pozwalając nam tym samym w całkiem nowy sposób spojrzeć na społeczeństwo, w którym strach i wzajemna podejrzliwość sprawiają, że każdy jest tak naprawdę samotny i trudno o jakąkolwiek solidarność. Fallada nie próbuje wybielać niemieckiego społeczeństwa: ulice pełne są drobnych kanciarzy i opryszków, którzy starają się na wojnie jak najbardziej skorzystać, a na wyższych stanowiskach zasiadają bezwzględni karierowicze. Stosunek bohaterów do ofiar i dobrych do złych, jest podobny do tego z wcześniej opisanych eksperymentów psychologicznych. 
Na lekcjach historii uczymy się głównie o bohaterstwie naszych krajan, co skutecznie utwierdza większość z nas w przekonaniu, że sami też jesteśmy bohaterami, bo bohaterstwo mamy we krwi. Chciałabym, aby powieść Fallady była przyczynkiem do zrewidowania tych poglądów.

Na zakończenie znów oddaję głos Philipowi Zimbardo:
Uzyskane wyniki nie stanowią pozytywnej, podnoszącej na duchu wiadomości. Jest to jednak prawda, którą psychologowie społeczni, tacy jak ja, czują się zobowiązani przekazać dalej, w nadziei, że wiedza ta może stanowić antidotum na bezmyślne uleganie tym potężnym siłom, które w sposób subtelny i wielostronny działają w licznych sytuacjach społecznych, kształtując zachowanie ludzi.****

Ocena: 4/5
Wydawnictwo: Sonia Draga
Tłumaczenie: Daria Kuczyńska-Szymala
Rok wydania: 2011

* Philip G. Zimbardo Psychologia i życie, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2004
** Ibidem
*** Hans Fallada Każdy umiera w samotności, wyd. Sonia Draga (str. 488)
**** Philip G. Zimbardo Psychologia i życie, op.cit.

14 komentarzy:

  1. Jak ja uwielbiam te Twoje wprowadzenia (tak to chyba moge nazwac) do wlasciwej recenzji! Glebokie, bogate w tresc, szalenie interesujace. Ksiazke na pewno przeczytam, bo lubie te tematyke.
    Oczy na bezsens wojny otworzyl mi swego czasu Erich Maria Remarque swymi kapitalnymi ksiazkami. Po dwoch stronach barykady mlodzi mezczyzni, chlopcy niemalze, z marzeniami, planami, wtloczeni w tryby machiny wojennej. Dziwiacy sie, dlaczego maja strzelac do podobnych sobie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję :) Czasami sobie myślę, że pisanie takich długich notek i liczenie na to, że ktoś to w całości przeczyta, jest równie naiwne jak pocztówkowa akcja Quanglów. Dlatego jest mi niezmiernie miło, gdy się okazuje, że jednak komuś się chciało :)

      Usuń
    2. To już sobie tak nie myśl:) Na każdy wpis czekam z niecierpliwością dziecka, a jak już się pojawia, czytam z rozkoszą

      Usuń
    3. Mi też się chciało i znowu nie żałuję.

      Usuń
  2. Myślę, że rzeczywiście wszyscy ludzie są zdolni do okropieństw. Oprócz Irlandczyków. Ich jakoś sobie nie mogę wyobrazić w tej roli :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Polecam "Efekt Lucyfera" prof. Zimbardo - bardziej wyczerpująco o temacie niż "Psychologia i życie"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, wiem :) "Efekt Lucyfera" jest na mojej liście "do przeczytania" i jak już przeczytam to pewnie będzie o tym oddzielna notka.

      Usuń
  4. O, a ja właśnie zabieram się za Dziennik więzienny (W moim obcym kraju) Fallady. Czytałaś?

    http://zatytulowany.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytałam. Czekam w takim razie na twoją opinię, bo wydaje mi się, że mamy podobne oczekiwania wobec literatury ;) (właśnie zaśmiewam się czytając twoją recenzję "Samotności liczb pierwszych")

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opinia pokaże się pewnie w okolicach Bożego Narodzenia, bo mam okropne zaległości. A co do "Samotności..." to faktycznie nieco sobie pofolgowałam:)

      Usuń
  6. Zdążyliśmy się wszyscy nacieszyć tą notką i przeczytać po 3 razy, przyszedł najwyższy czas na następną, Pani recenzentko, proszę się nie obijać i nie wymigiwać jakimiś innymi zajęciami!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez tak mysle. Ile mozna w kolko czytac te sama notke! Zadamy nowej notki!

      Usuń
  7. Ten mezczyzna ze zdjecia, ktory jako jedyny nie "heilowal" nazywa sie August Landmesser, zas jego corka Irene Eckler opisala historie rodziny przesladowanej przez nazistow za przestepstwo przeciwko czystosci rasy. Otoz ustawy norymberskie z 1935 zabranialy aryjczykom / aryjkom kontaktow seksualnych z Zydami. Tymczasem August zareczyl sie z Zydowka - do slubu nie doszlo, poniewaz zabranialy tego w.w.przepisy ale nie tylko afiszowal sie z nia na ulicy, tylko rowniez osmielil sie miec z nia dwoje dzieci. Para wyladowala w obozach koncentracyjnych, dzieci - w przytulku. Matka Ireny, Irma, nie przezyla obozu w Ravensbrück, ojciec - zostal zwolniony ale polegl jako zolnierz w Chorwacji. Bezwzglednosc systemu dotyczyla wiec rowniez "swoich".

    OdpowiedzUsuń