środa, 5 marca 2014

Victor Hugo - Człowiek śmiechu

Dawno, dawno temu, kiedy trawa była bardziej zielona, a termin działalność misyjna miał zupełnie inne znaczenie niż dziś, w TVP2 ukazał się półgodzinny reportaż o przygotowaniach do spektaklu Kuglarze i wisielcy, opartego na powieści Victora Hugo Człowiek śmiechu. Pomysłodawca i reżyser tego spektaklu - Krzysztof Zaleski, tłumacząc dlaczego wybrał właśnie tę powieść, powiedział:

Być może nawet nie jest to najwybitniejsza powieść Victora Hugo, ale jak ją czytałem wiele lat temu, to bardzo mi się spodobało, że jest w niej zawarta jakaś taka suma wiedzy o świecie: o jego prawdzie, racji, sprawiedliwości. [...] Taki może byłby cel naszego przedsięwzięcia. Nie po to, żeby kimś potrząsać (mówimy ci to, czego nie wiesz, pouczamy cię w imię czegoś), tylko być może w tobie, w nas wszystkich jest taka sfera emocji, myśli, cenzurowana właśnie przez to, że nie wypada się tak zachowywać, nie wypada pytać: a co to jest miłość? a co to jest nieszczęście? Tak jakoś jest. [...] Jesteśmy błaznami, nikt nas nie chce słuchać. Mówimy: prawda, miłość, sprawiedliwość, a inni mówią: przestań gadać te banały.
Victor Hugo
Spodobała mi się ta wypowiedź, bo dotyka sedna sprawy: dlaczego proza Hugo jest dziś nadal aktualna i dlaczego nadal porusza. Ale poza tym wyjaśnia też, dlaczego trochę niezręcznie jest mi o tym wszystkim pisać, a także dlaczego dziennikarce Barbarze Demick trochę niezręcznie było wydawać znów książkę, którą napisała prawie dwadzieścia lat temu, będąc młodą, naiwną reporterką:
Książka zatytułowana "Logavina Street" po raz pierwszy ukazała się w 1996 roku, rok po zakończeniu wojny. Po okresie spędzonym w Bośni opuściłam Europę Wschodnią, żeby pisać korespondencje z Bliskiego Wschodu, a później z Korei i Chin. Dziś jestem bardziej cyniczna i mniej mnie szokuje ludzkie cierpienie. Przygotowując książkę do drugiego wydania pod nowym tytułem "Besieged", wprowadziłam kilka poprawek redakcyjnych, żeby wygładzić styl, oparłam się jednak pokusie dokonania zmian w ustępach, które dzisiaj wydają mi się naiwne. Chciałam zachować niewinność tamtego czasu. W ten sposób opowieść jest bardziej autentyczna - czytelnik może przeżywać opisywane wydarzenia w ten sam sposób, w jaki ja przeżywałam je w latach dziewięćdziesiątych, podzielając oburzenie, które czułam jako początkująca korespondentka wojenna w Bośni.*
Bo cierpienie niewinnych ludzi, bieda i głód to sprawa owszem smutna, ale żeby się oburzać i pytać dlaczego, to już trochę infantylne.
I mimo że Victor Hugo żył w czasach, w których nie wszyscy zdążyli jeszcze podetrzeć sobie tyłek hasłem sprawiedliwości społecznej, to jakby coś przeczuwając stworzył bohatera, który cały czas próbuje swój romantyczny heroizm moralny ukryć pod maską cynizmu. Robi to jednak na tyle nieporadnie, abyśmy już od pierwszych stron nie mieli wątpliwości, że oto mamy do czynienia z podręcznikowym przykładem naiwniaka. Tym bohaterem jest Ursus: 
Ursus żywił nienawiść do rodzaju ludzkiego, nienawiść nieubłaganą. Rozumiał on jasno, że życie ludzkie jest rzeczą straszną, widział, że składa się ono tylko z nawarstwiających się klęsk: królowie są klęską dla ludu, wojna - klęską dla królów, zaraza gorsza jest od wojny, głód od zarazy, a głupota najgorsza jest ze wszystkiego; stwierdził, że kara mieści się w pewnej mierze już w samym fakcie istnienia, śmierć uważał za wyzwolenie od niedoli, kiedyś zaś przyprowadzano mu chorego, leczył go. Znał on tajemnice kordiałów i napoi przedłużających życie starcom. Uzdrawiał paralityków rzucając im na pożegnanie takie oto sarkastyczne słowa: "No, stanąłeś już na nogi. A żebyś jak najdłużej chodził po tym padole łez!" Kiedy napotykał przymierającego głodem biedaka, dawał mu wszystkie grosze, jakie miał, poburkując przy tym: "Żyj, nieszczęsny, jedz. Trwaj długo. Już ja tam nie będę skracał twoich męczarni."
Z tej właśnie nienawiści do ludzi, pewnego dnia przygarnął do swojej budy na kółkach dwie zbłąkane sieroty: niewidomą Deę oraz tytułowego człowieka śmiechu Gwynplaine'a.
Twarz Gwynplaine'a była niczym maska komiczna, na zawsze zastygła w niemym śmiechu. Za ten stan rzeczy odpowiedzialni byli Comprachicos - włóczędzy trudniący się handlem dziećmi i przerabianiem ich na potworki, aby te mogły później dostarczać ludziom radości. Lud żądny jest zabawy i śmiechu; królowie również. Na jarmarku potrzebny jest sztukmistrz; w pałacu potrzebny jest błazen. 

Conrad Veidt odgrywający rolę Gwynplaine'a w niemym filmie The Man Who Laughs z 1928 roku. Najprawdopodobniej to on był inspiracją do stworzenia postaci Jokera.

Akcja tej wielowątkowej powieści rozgrywa się w Anglii pod koniec XVII i na początku XVIII wieku. Fragmenty poświęcone trójce głównych bohaterów (i zupełnie nieciekawemu, jak to często bywa w powieściach romantycznych, wątkowi miłosnemu) przeplatają się z opisami intryg dworskich oraz zawirowań politycznych. Narracja jest niespieszna, przerywana wieloma dygresjami, które pojawiają się zazwyczaj w momencie największego napięcia, gdy wszystko właśnie ma się wyjaśnić. Głównych bohaterów poznajemy gdy są na dnie i jako że jest to powieść Victora Hugo, a nie Dom nad rozlewiskiem, możemy spodziewać się, że będzie tylko gorzej. Z całej gmatwaniny wątków i postaci, na pierwszy plan wychodzi w końcu to o czym Hugo pisał przez większość swojego życia, czyli niesprawiedliwość społeczna: dramat ciemiężonego ludu i dostatek, w który opływa uprzywilejowana klasa wyższa.
I dla takich właśnie banałów czytam Victora Hugo oraz powieści, w których narratorami są dzieci.

Znowu i tak jak zawsze, 
co widać powyżej,
nie ma pytań pilniejszych
od pytań naiwnych.**


Ocena: 5/5
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Rok wydania: 1953
Tłumaczenie: Hanna Szumańska-Grossowa

* Barbara Demick - W oblężeniu, tłum. Hanna Pustuła-Lewicka
** Fragment wiersza Schyłek wieku autorstwa Wisławy Szymborskiej

6 komentarzy:

  1. Znaczy przeczytać się da i warto :) Swoją drogą, miał Hugo upodobanie do makabry, bo to i Quasimodo, i Dziedziniec Cudów... A co do okaleczania dzieci, by je gawiedzi pokazywać, to przypomina mi się Jarmark odmieńców Katherine Dunn, samo w sobie przeciętne, ale opisy mutowania potomstwa znakomite i pokręcone.

    OdpowiedzUsuń
  2. Właśnie czasem jeszcze w książce, w której narratorem jest dziecko można jeszcze przemycić jakąś prawdę oczywistą, ale też trzeba umieć.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czasem warto sięgnąć po takie banały. ;) Lubię Hugo, lubię te jego dygresje i opisy architektoniczne (zwłaszcza je!). Czytałam go dawno temu, ale do dziś pamiętam, jak opisywał twarz katedry (a właściwie królowej katedr) wraz ze wszystkimi zmarszczkami i bliznami, tak mi się podobało to porównanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W "Człowieku śmiechu" opisów architektonicznych chyba raczej nie ma, za to jest piękny opis sztormu.

      Usuń
  4. Tym razem bez oceny punktowej czy gdzieś przegapiłam?

    OdpowiedzUsuń