środa, 2 kwietnia 2014

Scott Carney - Czerwony rynek. Na tropie handlarzy organów, złodziei kości, producentów krwi i porywaczy dzieci

Cierpienie zwierząt jest o wiele bardziej medialne niż cierpienie ludzi. Wystarczy spojrzeć na to, jakim zainteresowaniem cieszą się działania organizacji broniących praw zwierząt, a jakim działania organizacji broniących praw człowieka.
Wiadomo, zwierzęta nie mogą same bronić swoich praw, natomiast ludzie już tak. Rodząc się człowiekiem masz takie same szanse jak każdy inny człowiek, twoje życie należy tylko do ciebie, jesteś kowalem własnego losu i możesz być kim chcesz! Jeśli dzieje ci się krzywda, możesz zaprotestować i zostaniesz usłyszany. Jeśli więc mając tę całą gamę możliwości, mimo to wybierasz karierę surogatki w ośrodku matek zastępczych w Indiach albo łamiąc prawo (bo sprzedaż organów jest nielegalna) postanawiasz dorobić się na sprzedaży własnej nerki albo zajmujesz się sprzedażą swoich własnych komórek jajowych to co najwyżej możemy opowiedzieć o twoim przypadku w trakcie wykładu pt. "Strategie zawodowe które doprowadzą cię donikąd".
Właśnie o tych przegrańcach, którzy nie mają żadnego innego pomysłu na wspięcie się na kolejny szczebel drabiny społecznej, jak tylko wysyłanie tam siebie po kawałeczku (a to nerka przeszczepiana bogatemu Amerykaninowi, a to komórka jajowa dla jego żony) jest książka Scotta Carneya.

Historie opisujące kradzieże kości z grobów, handel nerkami czy porywanie ludzi dla krwi, w świadomości większości z nas funkcjonują gdzieś w odległym świecie miejskich legend i historii z dreszczykiem, które opowiadaliśmy sobie wieczorem na koloniach. Dlatego nawet mimo tego, że Scott Carney posługuje się bardzo rzeczowym językiem, nie próbuje grać na naszych emocjach ani nęcić nas tanią sensacją, zajmuje chwilę, aby zrozumieć, że kiedy skończymy czytać nie będziemy mogli zamknąć Czerwonego rynku i z westchnieniem ulgi powiedzieć: dobrze, że takie rzeczy nie dzieją się naprawdę. Nie możemy nawet pocieszać się tym, że historie opisane przez Carneya to jakieś pojedyncze przypadki. To co opisuje autor to ogromny świetnie prosperujący rynek, a popyt na produkty oferowane przez ten rynek będzie cały czas wzrastał. Części ciała to kolejne bogactwo naturalne globalnego Południa, które bez zahamowań eksploatujemy.

Zażarty przeciwnik transplantologii - filozof Bogusław Wolniewicz - nazywa przeszczepianie organów medycznym kanibalizmem. Nie podzielam podejścia prof. Wolniewicza do transplantologii jako takiej (w ogóle między mną a prof. Wolniewiczem jest światopoglądowa przepaść nie do pokonania), ale jeśli w jednym krótkim zdaniu miałabym powiedzieć o czym jest ta książka, to użyłabym właśnie terminu medyczny kanibalizm. Jeśli budzi to nieprzyjemne skojarzenia z wyzyskiem, czerpaniem życiodajnych sił kosztem innych ludzi i barbarzyństwem, to dobrze. Tak właśnie miało być.

Ocena: 5/5
Wydawnictwo: Czarne
Przekład: Janusz Ochab
Rok wydania: 2014

4 komentarze:

  1. Właśnie czytam tę książkę, ale powoli, po kawałeczku... To zdecydowanie nie jest lektura do poduszki, chociaż faktycznie dobra, mocna rzecz. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ach ten handel organami...Ma się świetnie też w środku Europy, np. : http://www.dziennikzachodni.pl/artykul/648271,niemieccy-dawcy-organow-koscielnych-na-slasku-jest-ok-30-instrumentow-z-niemiec,id,t.html

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nic dodać, nic ująć - muszę ją przeczytać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniały wpis dający dużo do myślenia od strony etycznej. Myślę że przejdę się do Legolas.pl i zapytam się o dostępność tej książki.

    OdpowiedzUsuń