wtorek, 18 grudnia 2012

Boel Westin - Tove Jansson. Mama Muminków

Muminków trudno nie kochać. Miłe białe grubaski żyjące wspólnie z grupą swoich przyjaciół w wesołej hipisowskiej komunie. Dom Muminków to istna galeria osobliwości, zasilana co jakiś czas kolejnymi przedziwnymi mieszkańcami, serdecznie i bez zbędnych pytań przyjmowanymi przez gospodarzy. Bo u Muminków jak w piosence: wszystko jest dobre i jasne jak błysk, one kochają, kochasz je Ty. Pozornie nieskomplikowany świat, rządzący się prostymi zasadami kusi zarówno dzieci jak i dorosłych.
Były jednak i takie osoby, które za Muminkami nie przepadały. Jedna z nich cynicznie określiła je mianem szczęśliwych idiotów, którzy przebaczają sobie nawzajem, nigdy nie rozumiejąc, że zostali oszukani.
No cóż, jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził i nawet Muminki nie są tu wyjątkiem. Jedyne co dziwi w tej wypowiedzi to to, że wyszła ona spod pióra Tove Jansson - osoby, która swego czasu powołała do życia tych szczęśliwych idiotów.

Świat Muminków w którym wszystko jest przyjazne i niegroźne, powstał z potrzeby odreagowania wojny. Był dla autorki swoistym schronem w którym mogła złożyć swoją zupełnie nieprzystającą do wczesnych lat powojennych fatalną naiwność i ukryć ją pod bezpiecznym płaszczykiem książki dla dzieci. Jednak to co początkowo miało służyć odreagowaniu i ucieczce od problemów, w końcu stało się więzieniem z którego Jansson nie uwolniła się do końca życia.
Historia Tove Jansson bardzo przypomina mi historię artysty żyjącego czterysta lat wcześniej. Michał Anioł, bo o nim mowa, wyrok na swoją wolność artystyczną podpisał zdobiąc sklepienie Kaplicy Sykstyńskiej. Człowiek, który dotąd zajmował się rzeźbą i to rzeźbie chciał się poświęcić, nagle staje się rozchwytywanym malarzem.
Wszak mówiłem Waszej Świątobliwości, że to nie moja sztuka. Być może jestem rzeźbiarzem, może i poetą, ale nie malarzem*
Tak jak Buonarroti przez zamówienia kolejnych papieży zostaje uwięziony z pędzlem na rusztowaniach, tak Tove Jansson, z wykształcenia malarka, staje się więźniem rozrastającego się Muminkowego biznesu. A jej skargi brzmią podobnie do tych renesansowego mistrza:
To te "przecholerne" czasy wojny zmusiły mnie, malarkę, do pisania baśni
Wojna co prawda się już skończyła, ale malarkę z pisaniem i ilustrowaniem przygód Muminków wiązały kontrakty, a często także lojalność wobec wydawców, którzy pomogli jej na początku kariery. Na malowanie zostawało coraz mniej czasu.

Po śmierci artystki, całe domowe archiwum (w tym listy i dzienniki) zostały przekazane Boel Westin - przyjaciółce domu, a jednocześnie literaturoznawczyni, której doktorat dotyczył twórczości Jansson. Efektem jej pracy z powierzonymi dokumentami jest biografia Tove Jansson, która w Polsce ukazała się pod tytułem Tove Jansson. Mama Muminków.
Tu pojawia się pierwszy zgrzyt. Z książki wyłania się postać wszechstronnej artystki, tytuł oryginału to Tove Jansson. Ord, bild, liv, czyli jak mówi google translator Tove Jansson. Słowo, obraz, życie, natomiast polskie wydanie znów wtłacza biedną Tove w szufladkę pisarki dla dzieci, mamy Muminków, z której przez całe życie próbowała się wydostać.
Tove Jansson była bardzo pracowita, a to, połączone z faktem, że żyła prawie dziewięćdziesiąt lat i do końca życia była czynna zawodowo oznacza, że Boel Westin postawiła przed sobą bardzo trudne zadanie skompresowania tego niecałego stulecia twórczego życia w jednej książce.
Biografia Mamy Muminków jest bardzo dogłębną analizą twórczości artystki, począwszy od jej obrazów oraz satyrycznych obrazków politycznych, które rysowała w czasie wojny, przez historie Muminków, a na jej dorosłych książkach kończąc. Autorka zredukowała jednak do minimum wątki związane z życiem osobistym Tove, skupiając się głównie na jej życiu zawodowym. Często brakowało mi także tła historycznego, co w połączeniu z konsekwentnym unikaniem przez Westin jakiejkolwiek chronologii sprawiło, że książka przypominała bardziej zbiór różnych artykułów o Tove Jansson, niż jedną spójną opowieść.
Ciężko jest oceniać tę książkę jako całość, bo rozdział rozdziałowi nierówny. Było bardzo dużo ciekawych rozdziałów/artykułów skupiających się na analizie twórczości Jansson. Tu styl jest lżejszy, pani profesor literaturoznawstwa jest na swoim boisku, które bardzo dobrze zna i wie jak na nim grać. Części, w których pojawia się życie osobiste Tove, są o wiele słabsze. Zagrania Boel Westin z jej własnego boiska nie działają już tak dobrze na "meczu wyjazdowym". Pojawia się bardzo dużo powtarzanych do znudzenia truizmów, z kolei istotne fakty są często wspominane gdzieś mimochodem, styl jest dosyć ciężki, a zdania często bardzo pokraczne.


Tove Jansson. Mama Muminków to książka, którą z czystym sumieniem mogę polecić, tym, którzy chcą się dowiedzieć czegoś więcej o twórczości tej wszechstronnej artystki, a także twórczość tę zrozumieć. Bogata w liczne ilustracje książka, będąca jedną z najładniej wydanych pozycji jakie posiadam w swojej biblioteczce, na pewno spełnia to zadanie. Ci jednak, którzy bardziej niż na analizę twórczości liczą na dobrą biografię inspirującej osoby, mogą po przeczytaniu czuć spory niedosyt.

Ocena: 3/5
Wydawnictwo: Marginesy
Tłumaczenie: Bogumiła Ratajczak
Rok wydania: 2012

* Bożena Fabiani "Moje gawędy o sztuce. Dzieła, twórcy, mecenasi wiek XV - XVI"


1 komentarz: