środa, 29 maja 2013

Wojciech Kłosowski - Nauczyciel Sztuki

Fantastyka i fikcja historyczna to gatunki zdominowane w naszym kraju przez prawicowych pisarzy. A co z lewackimi sercami, które też potrzebują pokrzepienia? Wydawnictwo Krytyki Politycznej zauważyło niszę i postanowiło ją wypełnić i tak oto ku zaskoczeniu wielu Krytyka Polityczna wydała krwistą i przewrotną powieść płaszcza i szpady.


Akcja Nauczyciela Sztuki rozgrywa się w XVI-wiecznej Hiszpanii. Na dworze księcia Ferdynanda w miasteczku Nájera organizowany jest turniej szermierki, mający wyłonić dworskiego fechmistrza, który zajmie się edukacją książęcego syna. Jednym ze starających się o tę posadę jest główny bohater powieści Gaspar De Los Reyes, który w końcu, w wyniku pewnych zawirowań, zamiast nauczać książęcego syna, sam zostanie uczniem nadwornego filozofa, będącego jednocześnie mistrzem Sztuki.
Sztuka nie jest oczywiście jedynie umiejętnością sprawnego posługiwania się bronią, ale całą filozofią, mówiącą o tym np. jak mądrze bronić słabszych:
- [...] Jak można pomóc za bardzo?
- Oto może najważniejsze pytanie tej lekcji. - Filozof wyprostował się, popatrzył na Gaspara badawczo. - Każdy ma obowiązek bronić się też sam. I bronić innych podług sił swoich. Bronić słabszych "za bardzo", to bronić ich tak, że poczują się zwolnieni z obowiązku własnej odwagi. Że będą jak dzieci chowające się za płaszcz ojca.
Na spotkaniu autorskim Wojciech Kłosowski, zapytany o to jak długo przygotowywał się merytorycznie do napisania książki, odpowiedział, że przygotowania nie zajęły mu dużo czasu, bo nie chciał pisać jednej z tych książek gdzie bohater wyjmuje pistolet 357. Magnum z nieruchomą 6-calową lufą... itd.; życie przeżywamy jako laicy i powieść też można pisać jako laik.

I tu z autorem się nie zgadzam. Powieści nie można pisać jako laik. Jeśli nasz bohater będzie używał pistoletu 357. Magnum to musimy znać jego parametry, wiedzieć kto takich pistoletów używa, tak aby nie napisać jakiejś oczywistej bzdury, co nie oznacza, że całą posiadaną wiedzą musimy się z czytelnikami dzielić.
A jeśli powieść ma rozgrywać się w XVI-wiecznej Hiszpanii to, aby odwzorować realia epoki nie wystarczy zamienić tu i ówdzie słowa według na podług.
Może dziś dziewczyna zapraszająca nowo poznanego chłopaka do domu powiedziałaby: Cholera. Mam nadzieję, że to nie zabrzmi jakoś głupio... Dobrze. Słuchaj, chodźmy do mnie, ale jakoś nie potrafię wyobrazić sobie, że powiedziałaby coś takiego XVI-wieczna dwórka (nawet jeśli jest to historia alternatywna i na więcej można sobie pozwolić).
W przypadku odwzorowania realiów historycznych autor rzeczywiście pisze jak laik. Ale w przypadku fechtunku na którym najwyraźniej się zna, nie trzyma się już swojej zasady i tak z ponad 500 stron powieści, pierwsze 200 jest zdominowane przez szczegółowe opisy turniejowych walk (poza tym dzieje się dosyć mało):
Zastawi cięcie kwintą czy sekstą? Spróbuje wślizgnąć się pod cięcie septymą i ripostować błyskawiczną sekundą? Odpłynie w tył, wychodząc z dystansu? Zejdzie z linii ciosu na jeden z tak wielu sposobów? Zobaczymy. Gaspar cofnął się o dwa kroczki, a potem nagle zaatakował prymą z bardzo wyciągniętego wypadu. [...]
Filozof zrobił coś kompletnie niezrozumiałego, jakby się zgubił. Zastawiając się kwintą wykonał cień ruchu rozpoczynając ucieczkę z dystansu, ale zanim cios dotknął zastawy, w przeciwtempie zrobił krótki krok do przodu, zostawiając jednak uniesioną zastawę za sobą i przyjmując cięcie ponad własnym karkiem. Gaspar już w połowie cięcia zrozumiał, co się dzieje i przechylał się na lewo, gotów uciekać w lewy skos przed zabójczą kwintą, gdy tylko stopa dotknie posadzki.
Kiedy wreszcie turniej dobiega końca cała historia zaczyna nabierać rozpędu, pojawiają się dworskie intrygi, nagłe zwroty akcji, na scenę wchodzi fanatyczny inkwizytor. Autor bardzo wprawnie prowadzi wielowątkową narrację, ale jednocześnie nie potrafi nakreślić zdecydowanych, wiarygodnych bohaterów. Ci, którzy mają być źli są ewidentnie źli, fanatyczni, nietolerancyjni i niezbyt inteligentni, natomiast cała reszta jest szlachetna i zaskakująco bystra. Kobiety są samodzielne, inteligentne i zaradne. Mężczyźni szanują emancypację kobiet, są tolerancyjni i brzydzą się występkiem.

Oczywiście jest to piękna wizja, tak samo jak piękne wizje przed czytelnikami roztaczał Tadeusz Konwicki w produkcyjniaku Przy budowie wydanym 1950 roku. U Konwickiego odpowiednikiem nauczyciela Sztuki, jest przodownik pracy, któremu z załogi bumelantów udaje się zrobić ludzi świadomych swojej misji, ciężko pracujących dla dobra ojczyzny:
Narada wytwórcza ciągnęła się długo. Sypały się projekty uproszczeń pracy. Każdy uważał za punkt honoru zaproponować jakieś ulepszenie. Kitowiczowi mdlała ręka od pisania.
Tak samo Nauczycielowi Sztuki i Gasparowi udaje się przemienić bratanka biskupa - bon vivanta, którego ulubioną zabawą jest cwałowanie przez miasto i rozpędzanie przerażonej tłuszczy, w świadomego młodego człowieka, który po tym jak spuszczono mu bęcki, jeszcze tego samego dnia dziękuje za naukę i przeprasza za to, że przyniósł wstyd swemu rodowi i herbowi, obiecując przed Bogiem, że to się nie powtórzy.

Oczywiście możliwe, że problem jest we mnie, że to ja jestem już na takie rzeczy za stara i zbyt zgorzkniała i pozostaje mi już tylko zamknięcie się w samotni i czytanie w kółko Wilka stepowego.
Dlatego o tym, czy chcecie czytać Nauczyciela Sztuki zdecydujcie sami, w internecie za darmo można przeczytać cztery pierwsze rozdziały.

Zanim się jednak oddalicie chciałabym jeszcze wspomnieć o Hannie Gill-Piątek, która odpowiada za piękną oprawę graficzną książki. Świetna robota!


Ocena: 2/5
Wydawnictwo: Krytyka Polityczna
Rok wydania: 2013

8 komentarzy:

  1. Jeśli sięgam po książkę ufam autorowi, że okaże się dobrym przewodnikiem, że sam wie więcej ode mnie, bo przecież po to sięgam po owoc jego pracy by się czegoś dowiedzieć. Zgadzam się, że autor nie może być nieobeznany w sprawach, które opisuje.
    Dla kiepskich przewodników szkoda czasu po prostu.
    Ale ilustracje imponują!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za wnikliwą, ciekawą recenzję mojej książki. Każde jej odczytanie jest dla mnie ważne i pouczające. Przysypany ostatnio recenzjami dobrymi i bardzo dobrymi, z przyjemnością czytam tym razem recenzję krytyczną. Byłbym komicznie naiwny, gdybym liczył, że takich recenzji nie będzie i przyznam, że nawet trochę na takie czekałem. No i doczekałem się :)
    Pozdrawiam serdecznie:
    Wojciech Kłosowski.

    PS: Jutro rano (3.06 o 7:00) będę z moją książką gościł w programie "Kawa czy Herbata" w TVP 1. Postaram się wspomnieć tę recenzję, żeby nie było słodko aż do mdłości ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Link do tej recenzji opublikowałem na oficjalnym profilu książki "Nauczyciel Sztuki" na facebooku. Polecam ją moim czytelnikom :)
    https://www.facebook.com/pages/NAUCZYCIEL-SZTUKI/247333768634101

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie Wojtku,
      bardzo dziękuję za komentarz i za udostępnienie mojej recenzji swoim czytelnikom.
      Przyznam, że wlało to trochę miodu do mojego zgorzkniałego serca ;) może rzeczywiście ludzie są szlachetni i dobrzy, jak w "Nauczycielu sztuki" ;)
      Pozdrawiam
      Basia

      Usuń
    2. wow. jestem pod wrażeniem, panie Wojtku:) szacunek;)

      Usuń
  4. Ha ha. I tu widać różnicę między pisarzami 'lewicowymi', a 'prawicowymi'. Ci pierwsi się nie obrażają. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow, oprawa graficzna faktycznie przednia. ;) Ja uważam, że autor nie musi znać się na każdym zagadnieniu, ale na potrzeby jego książki, powinien poszukać informacji, które pozwolą mu lepiej zrozumieć to o czym pisze. W przypadku broni nie wymagam, aby pisarz od razu zalewał mnie skomplikowaną terminologią. Jednakże, winien wiedzieć jakie postawy przyjmuje strzelec, czy odrzut jest duży oraz, jeżeli konieczne, jakich nabojów się używa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie o to mi chodziło, kiedy napisałam, że autor powinien wiedzieć, ale nie musi całą posiadaną wiedzą się z czytelnikami dzielić.

      Usuń