Jakiś czas temu przeczytałam artykuł o grupie aktywistów, która uwolniła z hodowli psy przeznaczone do badań laboratoryjnych. Następnie postanowiłam na chwilę zatopić się w odmętach absurdu czytając co na ten temat mają do powiedzenia czytelnicy portalu Wirtualna Polska. Większość komentujących zżymała się na bezdusznych "makaroniarzy". Bo niby kraj katolicki, a takie rzeczy wyprawiają (jak wiadomo eksperymentowanie na zwierzętach jest autorskim pomysłem bezdusznych Włochów i poza granicami kraju w kształcie buta, coś takiego nie ma miejsca). Wśród komentujących pojawili się jednak też pragmatycy, którzy zamiast narzekać na nikczemnych Włochów zaproponowali gotowe rozwiązanie problemu. Rozwiązanie ekonomiczne, a nawet ekologiczne, bo noszące pewne znamiona recyclingu, wykorzystującego to co inni wyrzuciliby na śmietnik.
Pierwsza z pomysłem naprawy świata wychodzi użytkowniczka o nicku Ataxia:
Dlaczego nikt nie wpadnie na pomysł żeby testować leki na pedofilach i
seryjnych mordercach? Byłyby z tego same korzyści: 1. byłoby wiadomo na
100% czy lek zaszkodzi czy pomoże człowiekowi, bo zwierzęta czasami mogą
inaczej reagować na lek niż człowiek 2. nie musielibyśmy męczyć
zwierząt 3. te dupki zamiast gnić w więzieniach za nasze podatki
przydaliby się w końcu na coś. 4. Mniejsze koszty.
Kolejnym pomysłowym Dobromirem był użytkownik GrzesiX, który rozszerzył nieco grupę bandziorów, na której należałoby przeprowadzać eksperymenty:
wszelkie kanalie osadzone na
10 i więcej lat. od razu zwolniło by sie ile miejsca w wiezieniach. a i
jakby sie zwyrolskie bydleta przysłużyły ludzkości ? (zachowana oryginalna pisownia)
W czym wtórują mu użytkownicy wojt@n i Ania przypominając, że ludzie tacy nie przedstawiają żadnej wartości, są zakałą ludzkości,
w przeciwieństwie do tych psów, które mają o niebo większą wartość od
nich; niech odpokutuja a nie zarcie
za darmo nocleg gratis itp maja lepiej niz bezdomni a sa nic nie warci.
Najbardziej zawiedziony kondycją ludzkości był jednak użytkownik Nikt, który także zasugerował testowanie leków na ludziach, ale rozszerzył grupę, która miałaby być objęta takim programem na połowę ludzkości, ponieważ jest nas za dużo na świecie, a po drugie połowa ludzkości itaknie zasluguje na zycie...
Pomysły rzeczywiście świetne, ale czy innowacyjne...?
Z pomocą jak zwykle przychodzi lektura. Jako pierwszą polecam książkę Higieniści. Z dziejów eugeniki Macieja Zaremby Bielawskiego, która powinna przypaść do gustu szczególnie użytkownikowi o nicku Nikt. Będzie o początkach eugeniki (występującej także pod nazwą higiena rasy), o ludziach, którzy też uważali, że połowa ludzkości nie zasługuje na życie i o tym jak sobie z tym radzono w różnych krajach. Okaże się, że projekt sterylizowania ludzi niewartościowych, wcale nie był autorskim pomysłem smutnych panów z NSDAP. Ci jedynie zainspirowali się ideą, która powstała trochę wcześniej w głowach innych panów, równie smutnych, bo zatroskanych losami naszego gatunku, ale także (jeśli nie przede wszystkim) sytuacją materialną swoich krajów. Oni też zauważyli, że coraz więcej jest ludzi niewartościowych na których pracować musi ta ciągle zmniejszająca się garstka wartościowych.
Koniec XIX wieku był czasem ogromnego zainteresowania teorią Darwina (poza Francuzami, którym cały czas bardziej podobała się teoria ich krajana Lamarcka, mówiąca o dziedziczeniu cech nabytych), w głowach zatroskanych losem swojej ojczyzny, szybko zrodziła się więc myśl, że aby uzdrowić naród trzeba myśleć bardziej przyszłościowo. Resocjalizacja to myślenie krótkowzroczne. Owszem można przywrócić społeczeństwu bandytę albo kobietę lekkich obyczajów (chociaż myślę, że mało kto w to wierzył), ale co z tego jeśli zgnilizna moralna jest cechą dziedziczną (a o tym wielu było przekonanych) i potomstwo takich ludzi nadal będzie ją w sobie nosić? Stąd właśnie pojawił się pomysł eugeniki pozytywnej, obejmującej nakłanianie wartościowych jednostek do kojarzenia się ze sobą i reprodukcji, oraz eugenika negatywna, mająca na celu wybijanie z głów tego samego jednostkom niewartościowym.
No dobrze, powie Ataxia, ale to nadal nie rozwiązuje problemu tych, którzy zdążyli się już urodzić i są społeczeństwu zupełnie nieprzydatni, co z moim pomysłem?
Droga Ataxio, oczywiście nie zapomniałam o tobie i dla ciebie także mam stosowną lekturę. Zastanawiasz się dlaczego nikt jeszcze nie wpadł na pomysł, aby eksperymenty medyczne przeprowadzać na więźniach. Pozwolę sobie zachować się teraz jak Szwejk i zacząć od anegdoty. Moja mama jeżdżąc samochodem zauważyła, że prowadzenie w butach na nawet niewielkim obcasie negatywnie wpływa na tenże obcas. Z początkowej frustracji zrodziło się w końcu (tak jak i u ciebie Ataxio) rozwiązanie problemu. Ochraniacz na obcas! Dlaczego nikt wcześniej na to nie wpadł - wykrzyknęła mama. Przyznam, że przez chwilę wyobrażałyśmy sobie jak zostajemy potentatami na rynku samochodowych ochraniaczy na obcasy. Dlatego też tym większy był nasz zawód, gdy odkryłyśmy, że ktoś już jednak na nasz pomysł wpadł i że ochraniacze na obcasy można spokojnie kupić przez internet.
Nie chcę oczywiście, droga Ataxio, podcinać ci skrzydeł, ale sugeruję jednak, abyś pomna mojego i mamy przypadku, zawsze zanim wykrzykniesz "dlaczego nikt na to jeszcze nie wpadł?" sprawdziła czy rzeczywiście tak jest.
I tak szukając odpowiedzi na swoje pytanie dotyczące eksperymentowania na więźniach łatwo powinnaś trafić na wiele tropów, które zaprowadzą cię w różne strony świata: do USA (więzienie federalne w Terre Haute), do Gwatemali, ale także bliżej nas do Oświęcimia, gdzie poznasz doktora Mengele. A w końcu jeśli będziesz dobrze szukać dotrzesz także do książki, którą chciałabym ci polecić, czyli do Podłych ciał Grégoire'a Chamayou.
Podłe ciała. Eksperymenty na ludziach w XVIII i XIX wieku opowiada o ludziach, którzy przysłużyli się postępowi medycznemu, a o których nadal mówi się zdumiewająco mało, czyli o ludziach na których w XVIII i XIX wieku przeprowadzano eksperymenty medyczne. Ci ludzie to właśnie tytułowe Podłe ciała, margines społeczny, ludzie mniej wartościowi, tacy, którzy w oczach społeczeństwa mogli mieć do spłacenia jakiś dług, a więc: więźniowie, skazani na śmierć, niewolnicy, ale także umysłowo chorzy, pacjenci szpitali, prostytutki czy sieroty. Chamayou z ogromnym poświęceniem przekopuje się przez ogrom książek i dokumentów (sama bibliografia zajmuje w Podłych ciałach 30 stron, kolejne 60 to przypisy), dzięki czemu otrzymujemy bardzo wyczerpujący obraz epoki ogromnego wyzysku w imię badań biomedycznych.
Autor skupia się na XVIII i XIX wieku tłumacząc we wstępie, że o wieku XX pisano już bardzo dużo w związku z procesami norymberskimi. Sam swoją historię kończy na początku XX wieku, kiedy to w 1905 roku Bongrand wezwał we Francji do oparcia eksperymentów na umowie między eksperymentującym a podmiotem eksperymentu, uznając porozumienie pomiędzy nimi za istotę ich relacji.*
Oczywiście zawsze trzeba się w którymś momencie zatrzymać, ale takie postawienie sprawy przez autora sugeruje (szczególnie czytelnikowi niezaznajomionemu z tą tematyką), że w XX wieku poza sprawą eksperymentów w obozach koncentracyjnych, przypadki podobne do tych opisywanych w książce nie miały już miejsca. To oczywiście nie jest prawda i uważam, że XX wiekowi też należałaby się podobna książka, w której co smutne, doktor Mengele byłby tylko jednym z wielu bohaterów.
Książka Grégoire'a Chamayou jest bardzo dobrą i bardzo ważną pozycją, ale mimo wszystkich swoich zalet wydaje mi się, że przez brak końcowych wniosków, może pozostawić czytelnika lekko zdezorientowanego. Nie wiadomo którędy iść dalej i czy jest coś dalej, czy to może koniec historii podłych ciał. Takie wyrwanie z kontekstu, sprawia, że historia opowiadana przez Chamayou wydaje się jedynie ciekawostką historyczną, czymś co już dawno jest za nami. Dopiero spojrzenie na nią przez pryzmat wydarzeń z XX i XXI wieku nadaje jej odpowiednią wagę.
Dlatego pełna podziwu dla pracy pana Chamayou, postanowiłam dopisać dalszą część tej historii. Oczywiście to co napiszę w żaden sposób nie mogłoby konkurować z tym co napisał Chamayou, bo i nie mam wcale takich ambicji, moim celem jest raczej rozbudzenie waszej ciekawości i wskazanie pewnego tropu przy dalszych poszukiwaniach. Dlatego skupię się głównie na jednej chorobie i jednym kraju. Ale to już w następnej notce.
Higieniści. Z dziejów eugeniki Maciej Zaremba Bielawski
Ocena: 5/5
Wydawnictwo: Czarne
Tłumaczenie: Wojciech Chudoba
Rok wydania: 2011
Podłe ciała. Eksperymenty na ludziach w XVIII i XIX wieku Grégoire Chamayou
Ocena: 4/5
Ocena: 4/5
Wydawnictwo: słowo/obraz terytoria
Tłumaczenie: Jadwiga Bodzińska i Katarzyna Thiel-Jańczuk
Rok wydania: 2012
* Grégoire Chamayou, Podłe ciała. Eksperymenty na ludziach w XVIII i XIX wieku, tłum. Jadwiga Bodzińska, Katarzyna Thiel-Jańczuk
Och, wybrałaś bardzo poważne lektury. "Higienistów" znam, "Podłe ciała" jeszcze nie. Podobne dyskusje pojawiają się cyklicznie w okolicy szaleńczych zamachów i niesatysfakcjonujących wyroków sądowych. Przeraża mnie ten moment, kiedy człowiek przestaje widzieć w drugim człowieka.
OdpowiedzUsuńCiekawosc rozbudzona do tego stopnia ze niecierpliwie czekam na kolejna notke:)
OdpowiedzUsuńDo tych dwoch ksiazek dorzucilbym "Stulecie chirurgow" Jurgena Thorwalda.
Operacje z czasow przed znieczulenieniem czy nieprzestrzeganie podstawowych zasad higieny to tez swego rodzaju eksperymentowanie na zywych organizmach.
Ten post przypomnial mi "Dear Enemy" kontynuacje Tajemniczego Opiekuna. Sallie McBride, znalazlszy sie nieoczekiwanie na stanowisku przelozonej przytulku uzupelnia swoja edukacje, a zdaniem lekarza, ktory wspolpracuje z John Grier Home eugenika nalezy do podstawowych elementow wyksztalcenia mlodej szefowej przytulku dla sierot.
OdpowiedzUsuńNo i potem wlosy sie na glowie jeza: najpierw Sallie w ramach poglebiania charakteru zapoznaje sie z naukowymi dzielami o rodzinie Jukes i Kallikak, potem zaczyna ferowac wyroki jak to jedna z dziewczynek jest "Kallikakiem", a przeciez nie mozemy obarczac rodzin adoptujacych dziecmi z defektami; jak to tacy "feeble minded" people powinni byc odizolowani na jakichs farmach i nie powinni miec dzieci bo to oczywiscie rozwiaze problem raz na zawsze. Wprawdzie Sallie ma zdrowy rozum i wkrotce dochodzi do wniosku, ze te cala dziedzicznosc mozna o kant... eee, kompletnie zlekcewazyc, jesli dziecko bedzie wzrastalo w dobrym srodowisku ale mimo wszystko nuta eugeniczna bardzo silnie sie unosi. To takie przerazajaco nazistowsko laboratoryjne podejscie. Jak sie dowiedzialam z Wikipedii wowczas jak najbardziej modne i popierane. Brrr.
Mam pytanie:
OdpowiedzUsuńMianowicie: Czy "Higieniści" ni opowiadają sytuacji, która już była (napisana)?