piątek, 31 stycznia 2014

Śniadanie na Montmartre - Faïza Guène

Bohaterką powieści i zarazem jej narratorką jest 15-letnia muzułmanka mieszkająca we Francji. Doria patrzy z humorem na swoje życie, choć jest ono mało zabawne.*

Będę z wami zupełnie szczera, kupiłam tę książkę z dwóch powodów: po pierwsze kosztowała 5 złotych, po drugie miałam nadzieję, że będzie trochę podobna do Życia przed sobą. Chociaż podświadomie wiedziałam, że jeśli się okaże podobna, to wcale nie będzie dobrze, ale nie o to chodzi w kompulsywnych zakupach w dyskontach książkowych, żeby się po dwa razy zastanawiać nad każdą książką.
Rzeczywiście książka jest dosyć podobna do Życia przed sobą i to wcale nie jest dobrze, bo nie wytrzymuje tego porównania. Wiele wątków nie jest rozbudowanych, książka jest króciutka (co wydawnictwo Videograf II bardzo starało się ukryć, powiększając litery tak, że da się ją czytać przez ramię komuś stojącemu na drugim końcu wagonu, do tego po większości małych podrozdziałów następuje pusta strona - dzięki temu udało się wyciągnąć z tej powieści 163 strony, ale powinno to być znacznie mniej).
Historia przedstawiona w książce jak i sama jej autorka na pewno mają potencjał. Faïza Guène umie pisać i prowadzić narrację, co do tego nie ma wątpliwości, ma lekki styl i poczucie humoru, co prawda styl ten trochę za bardzo przypomina Romaina Gary'ego (ale patrząc na to, że autorka miała 19 lat, kiedy jej książka została wydana, myślę, że można to zrzucić na karb młodości i wybaczyć trochę zbyt mocne inspirowanie się twórczością innego artysty). Ta książka powinna być znacznie dłuższa i bardziej rozbudowana. W takiej formie w jakiej została wydana wygląda raczej jak szkic powieści: od poznania bohaterki i jej problemów do jej przemiany i happy endu mija trochę za mało czasu, wszystko dzieje się jak w streszczeniu wydawnictwa Greg. A wrażenia, że czytamy streszczenie wydawnictwa Greg, dopełnia tłumacz, który traktuje czytelników jak idiotów i na wszelki wypadek wszystko im tłumaczy, jak np. w tym wypadku:
"Podczas festynu natknęłam się na Hamoudiego. Kiedy podeszłam się z nim przywitać, zauważyłam, że jest z dziewczyną. Uśmiechnęłam się do niej uprzejmie, tak jakbym była szczerze zadowolona, że ją spotkałam, podczas gdy w rzeczywistości wręcz przeciwnie.
[...]
- Doria, tego... przedstawiam ci Karine... no więc... Karine, to jest Doria...
[...]
- Cześć Karim...* "

* I tu pojawia się przypis tłumacza: Komizm sytuacji polega na tym, że Karim to arabskie imię męskie. Myślę, że czytelnicy poradziliby sobie bez tego komentarza, ale nawet jeśli ktoś w to wątpił, to można było chociaż ograniczyć się do: arabskie imię męskie
Tłumacz wyjaśniający mi, że oto mamy do czynienia z sytuacją o charakterze komicznym, jest jak irytujące nagrania reakcji widowni w sitcomach, które pokazują średnio rozgarniętym telewidzom, kiedy należy się śmiać. I na tym właśnie polega komizm tego przypisu.

Jeśli jesteśmy już przy tłumaczu, to nie wiem też jak od oryginalnego tytułu Kiffe kiffe demain doszedł do Śniadania na Montmartre, chociaż może był to pomysł wydawnictwa, bo pierwsze wydanie wyszło pod bardziej adekwatnym tytułem Pokochać jutro.   
Za to nie wiem co myśleli sobie ludzie, którzy projektowali do tego pierwszego wydania okładkę. Jest to książka o 15-letniej muzułmance, która żyje na skraju ubóstwa na przedmieściach Paryża, razem ze swoją niepiśmienną matką. Świetnie, dajmy więc na okładce panią pijącą kawkę na balkonie i napiszmy, że to Bridget Jones arabskich przedmieść Paryża.


Wracając jednak do tłumacza, to nie mogę mieć pewności, ponieważ nigdy nie uczyłam się francuskiego i nie mogę porównać tekstu z oryginałem, a jedynie z angielskim tłumaczeniem, ale dosyć często coś  mi nie grało. Tak jak np. tu:

Wytłumaczyła mi też, że okres jest dopiero początkiem procesu, że z powodu rośnięcia sutków będę miała bóle w piersiach i na pewno pryszcze na twarzy. No! A czemu nie tłuste włosy, zupełnie elastyczne ciało i zgaszone oczy jak wszystkie nastolatki? Zanim skoczę z okna mojego komunalnego mieszkania!

Ręka do góry, kto rozumie o co tu chodzi. Tłuste włosy nie są fajne, ale elastyczne ciało już chyba tak. I o co chodzi z tym zanim skoczę z okna mojego komunalnego mieszkania?
W angielskiej wersji to wszystko ma już więcej sensu:

And then she explained how periods are only the beginning, I'm going to get chest pains because of my breasts growing, and I'll definitely get zits on my face too. Nice. Why not greasy hair, a gawky body, and glassy eyes like every other teenager? I'd rather throw myself out the window of my low-income housing.


Podsumowując, myślę że Faïza Guène jest obiecującą autorką i jeśli kiedyś traficie gdzieś na jakąś inną jej książkę, to warto dać jej szansę.

Przekład: Stanisław Rościcki
Wydawnictwo: Videograf II
Rok wydania: 2010

* Opis z okładki

3 komentarze:

  1. Czyli trzeba będzie sięgnąć ;) A tę okładkę z pierwszego wydania to naprawdę bardzo "trafnie" dobrali, ale z moich doświadczeń z pewnym wydawnictwem mogę powiedzieć, że projekt okładki często wymyśla ktoś kto ledwo ogarnia o czym jest książka, rzuca grafikowi czy redaktorowi kilka luźnych pomysłów i oczywiście wszystko jest "na wczoraj".

    OdpowiedzUsuń
  2. Książki za 5 złotych to przekleństwo tego świata. Przez te małe cuda nie mam już miejsca na nic.
    O przekładach można by dyskutować w nieskończoność. Mam nadzieję, że moje przyszłe podbiją poziom (chichocik).

    OdpowiedzUsuń