Wszyscy możemy odetchnąć z ulgą, bo to już ostatnia część podsumowania roku 2013.
Trochę historii
W domu. Krótka historia rzeczy codziennego użytku - Bill Bryson (ocena: 4/5)
Na wstępie warto napisać, że W domu nie jest żadną poważną metaanalizą zagadnienia "przedmioty codziennego użytku". Mimo, że Bryson stara się zaprowadzić w swojej książce jakiś porządek, kolejnym rozdziałom nadając nazwy pomieszczeń, to i tak do jego opowieści wkradł się chaos. Nie poznamy historii powstania wszystkich przedmiotów codziennego użytku, ani nawet większości z nich, co więcej czasami będą one schodzić na drugi plan, ustępując miejsca opowieściom o budowaniu wieży Eiffla, o związkach Thomasa Edisona z tatuażem czy o ludziach, którzy dorobili się na ptasich odchodach. Oczywiście o domach też dowiemy się paru ciekawostek: dlaczego dawniej niektórzy Anglicy wymontowywali okna z domu przed dłuższym wyjazdem, czy skąd wzięło się słowo hall i jak przez lata zmieniało się jego znaczenie.
W domu była bez wątpienia najprzyjemniejszą lekturą 2013 roku i bardzo rozbudziła moją historyczną ciekawość.
Przekład: Tomasz Bieroń
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2013
It finally happened, I'm slightly mad
Wąsy - Emmanuel Carrère (ocena: 5/5)
Staram się czytać więcej polskich autorów
Korytarz - Marek Ławrynowicz (ocena: 4/5)
Korytarz to zbiór opowiadań dla których spoiwem jest temat śmierci. Niektóre opowiadania są zabawne, przepełnione czarnym humorem, inne nostalgicznie słodko-gorzkie, ale są też takie, które są już tylko gorzkie. Bo śmierć ma różne twarze, przychodzi w różnych momentach, niektórzy jej wyczekują, innych zaskakuje. To czego możemy być pewni, to że na każdego czeka. Taki opowiadaniowy danse macabre.
Człowiek umarł i inni ludzie go pochowali. Ksiądz mówił wzruszająco, orkiestra grała jak należy, czegóż więcej pan chce? A że już inny piękny, zakochany młodzieniec wchodzi właśnie do restauracji? Tak to jest. Jedni wchodzą, drudzy wychodzą i tylko słońce zawsze tak samo wpada przez uchylone drzwi.
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2006
Kochanie, zabiłam nasze koty - Dorota Masłowska (ocena: 4/5)
Z Masłowską było tak, że długo jej nie lubiłam. Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać w tym, że przeczytałam Wojnę polsko-ruską będąc gówniarą (co prawda niewiele młodszą od gówniary, która to napisała, ale o wiele mniej dojrzałą), której wydawało się, że najlepiej pisał Żeromski i tym tropem wszyscy powinniśmy iść (jak to dobrze, że nie postanowiłam wtedy sama napisać jakiegoś wzniosłego dzieła o poświęceniu i pracy na rzecz społeczności). Wracając do Masłowskiej - wsadziłam ją sobie do szufladki "nie lubię" i tak sobie tam siedziała. I dopiero rok temu trafiłam na przedstawienie teatru improwizowanego Klancyk (polecam!), na którym gościem specjalnym była właśnie Masłowska. Rolą gościa specjalnego było dopisanie, podczas przerwy, dalszych losów bohaterów (którzy to bohaterowie byli oczywiście dziełem improwizacji scenicznej). I wreszcie przejrzałam na oczy: okazało się, że Dorota Masłowska jest fenomenalna. Potem wyszło Kochanie zabiłam nasze koty i we wszystkich gazetach były z nią wywiady, które namiętnie czytałam plując sobie jednocześnie w brodę, że straciłyśmy tyle czasu przez moją głupotę.
Kochanie zabiłam nasze koty nie jest dziełem nowatorskim ani pod względem treści, ani formy (bo tego się od Masłowskiej trochę oczekuje), ale jest dziełem dobrym. I Masłowska też jest dobra.
A wszystko zaczyna się tak:
A wszystko zaczyna się tak:
Na ulicy przed domem leżał kot z białym kołnierzykiem, ni to grzejąc się w słońcu, ni to raczej jednak nie żyjąc, wnosząc z faktu, że nie było słońca ani żadnych innych przyczyn, by leżeć wśród pędzących samochodów.
Wydawnictwo: Noir sur Blanc
Rok wydania: 2012
Weiser Dawidek - Paweł Huelle (ocena: 4/5)
Koniec 2012 roku był dla mnie niezwykły ponieważ, dzięki mojej siostrze, która zrobiła ogromne zakupy w Znaku, odkryłam Pawła Huelle. Najpierw przeczytałam Opowieści chłodnego morza, a potem szybko, aby zdążyć jeszcze przed jej wyjazdem, przeczytałam Weisera Dawidka, którego lektura przypadła już na rok 2013.
Ta powieść to powrót do czasów dzieciństwa, próba odpowiedzenia sobie na różne pytania, co oczywiście nie jest możliwe, bo czasy te dawno uległy już automatycznej mitologizacji. Tajemnicza postać Weisera Dawidka, który pewnego dnia równie tajemniczo znika i Gdańsk, który także już zniknął.
Wydawnictwo: Znak
Pierwsze wydanie: 1987 rok (nie pamiętam, które ja czytałam)
Noc żywych żydów - Igor Ostachowicz (ocena: 2/5)
Pfff... Chyba miało być śmiesznie - nie było. Chyba miało być prowokacyjnie - nie sądzę. Były momenty lepsze, ale więcej było tych gorszych. No i tak koniec końców żadnego sensu w tym wszystkim nie dostrzegłam.
Czytanie tego nie było ani jakąś wielką traumą, ani nie było też wielką frajdą (nie było nawet małą frajdą).
Po prostu jedna z tych rzeczy, które mi się w życiu przytrafiają, tak jak się przytrafia, że nie ma wolnego miejsca w tramwaju. Trochę głupio, ale wychodzi się z tramwaju i dłużej się tego nie rozpamiętuje.
Wydawnictwo: W.A.B
Rok wydania: 2012
Wreszcie przeczytałam coś słowackiego
Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej) - Pavol Rankov (ocena: 3/5)
Kiedyś w związku z Europejskim Dniem Języków byłam na spotkaniu z panią z Instytutu Słowackiego, która miała opowiedzieć nam trochę o kulturze i języku tego kraju. Przed przejściem do właściwej prezentacji zadała nam kilka pytań, żeby sprawdzić co już wiemy, albo raczej, żeby upewnić się, że nic nie wiemy. Na rozgrzewkę zostaliśmy spytani o to jakich znamy czeskich autorów - tu poszło nam całkiem nieźle. Jednak przy następnym pytaniu już o słowackich autorów zapadła bardzo niezręczna cisza. Potem, żeby trochę ułatwić nam sprawę, zostaliśmy poproszeni o wymienienie jakiejkolwiek sławnej osoby ze Słowacji. Kolejna niezręczna cisza. W końcu ktoś nieśmiało rzucił Warhola i na tym się skończyło (trochę naciągane, ale zaliczone). Później okazało się, że pani z Instytutu też nie ma w tej sprawie nic ciekawego do powiedzenia - wymieniała garstkę ludzi w stylu Jána Bahýľa (wynalazca czołgu parowego).
Trochę mnie ta historia później męczyła i obiecałam sobie przeczytać jakąś książkę słowackiego pisarza. Ku mojej radości na ostatnich targach książki okazało się (dla mnie się okazało, wy mogliście o tym wiedzieć wcześniej), że istnieje wydawnictwo Słowackie klimaty, zajmujące się promocją słowackiej literatury. Tak oto weszłam w posiadanie książki Zdarzyło się pierwszego września (albo kiedy indziej).
Czwórkę głównych bohaterów - Petra, Honzę, Gabriela i Marię, poznajemy 1 września 1938 roku, na kąpielisku w Levicach. Trzej zakochani w Marii przyjaciele muszą zdecydować między sobą kto ma prawo walczyć o jej względy. Rozstrzygające mają być zawody pływackie: kto najszybciej przepłynie cały basen.
Z powodu pewnych wydarzeń kwestia wygranego nie zostaje rozstrzygnięta, a wyścig o względy Marii przeciąga się na kolejne 30 lat.
To nie była poezja młodzieży, ale beznadziejna rzeczywistość dorosłości.
Cztery postacie: Węgier - Peter, Czech - Honza, Żyd - Gabriel i Słowaczka - Maria, wydają się być symboliczne, a ich przyjaźń jest jedynie pretekstem do ukazania skomplikowanej historii tej części Europy. Bardzo podobało mi się jak zmiany polityczne miały swoje odzwierciedlenie w zmieniających się imionach głównych bohaterów:
Byli to Peter i Gabriel, a ściślej mówiąc, wtedy już Péter i Gábor, ponieważ ubiegłej jesieni Levice stały się częścią Węgier.
Nie jest to dzieło wybitne, ale jest to bardzo przyzwoita powieść o ludziach uwikłanych w politykę i o braku możliwości wyboru. Historia podobna trochę do polskiej, ale też zupełnie inna, dlatego z jednej strony można się zdystansować, bo to nie nasze, a z drugiej strony, właśnie dlatego, że trochę podobne, ale jednak nie nasze, można się spokojnie powzruszać losami wszystkich bohaterów i nie trzeba wybierać, którzy stali po właściwej stronie i których losy mogą nas wzruszyć, a których nie powinny.
Tak skończyliśmy. Nie z powodu własnych błędów, ale przez politykę. Nie mogliśmy żyć własnym życiem, ale musieliśmy tak, jak nam podyktowano.
Przy okazji chciałam jeszcze napisać, że jest to jedna z najładniej wydanych książek jakie ostatnio trafiły w moje ręce. Za projekt okładki odpowiada Justyna Boguś z Mile widziane.
Przekład: Tomasz Grabiński
Wydawnictwo: Słowackie Klimaty
Rok wydania: 2013
Mini
Badania terenowe nad polskim seksem -
Jakub Janiszewski,
Marta Szarejko, Adam Staszewski, Magdalena Grzebałkowska (ocena: 3/5)
Gazeta Wyborcza jakiś czas temu zaczęła wydawać coś co nazwano minibookami. "Badania terenowe..." można było sobie wypróbować za darmo (już nie można), więc ściągnęłam i sprawdziłam.
Są to mini e-booki, zawierające kilka reportaży, które zazwyczaj spaja jakiś temat przewodni, albo nazwisko reportera, albo i to i to. W tym przypadku tematem przewodnim miał być seks Polaków. Trochę rzeczywiście można się było dowiedzieć np. o tym z jakimi problemami przychodzą Polacy do seksuologa, czy jak to jest żyć w celibacie, ale mi najbardziej podobał się tekst, który znalazł się w tym zbiorze chyba na doczepkę, czyli rozmowa z dyrektorem warszawskiego zoo - Andrzejem Kruszewiczem. I dla tej jednej rozmowy warto kupić cały ten minibook.
Wydawnictwo: Agora SA
Rok wydania: 2013
Miejsce - Annie Ernaux (ocena: 3/5)
Kolejne mini, to minipowieść Annie Ernaux. Autobiograficzna opowieść, w której autorka skupia się na swojej relacji z rodzicami. Rodzice Ernaux to prości "poczciwcy", ona natomiast dzięki swojemu wykształceniu przechodzi na wyższy poziom, dostaje się do innego miejsca, które nigdy nie będzie dostępne dla jej rodziców, tak jak i ona nigdy już nie będzie mogła naprawdę wrócić do tego miejsca z którego przyszła. Myślę, że Ernaux pisała tę historię bardziej dla siebie niż dla innych, stąd też czytanie jej jest trochę jak czytanie czyjegoś pamiętnika. Jest to tak intymne, że nie jest się pewnym czy powinno się to czytać.
Przekład: Iwona Badowska
Wydawnictwo: PIW
Rok wydania: 1989
Tzw. klasyka
Wielki Gatsby -
F. Scott Fitzgerald (ocena: 5/5)
Pojawiło się nowe tłumaczenie Jacka Dehnela, więc postanowiłam sprawdzić czy po latach i w nowym przekładzie, książka wywrze na mnie takie samo wrażenie jak kiedyś.
Wywarła wrażenie, chociaż na pewno nie takie samo. Kiedyś bardziej chyba interesowała mnie historia miłosna, złamane serce i tego typu pierdoły. Teraz nadal za najważniejszy motyw uważam złamane serce Gatsby'ego z tym, że to nie kobieta je łamie, a życie. To książka o pozbywaniu się złudzeń i bolesnym przebudzeniu ze snu (w tym przypadku amerykańskiego).
Co do przekładów to oba są dobre, ale ten Dehnela moim zdaniem lepszy, bo wierniejszy i lepiej oddaje styl Fitzgeralda. Przekład Ariadny Demkowskiej łatwiej się czytało, ale Fitzgeralda nie powinno się tak łatwo czytać.
Przekład: Jacek Dehnel
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2013
Colas Breugnon - Romain Rolland (ocena: 4/5)
Wino, radość życia, wino, jedzenie, jeszcze więcej wina.
Ze wstępu:
Nie mam śmiałości przypuszczać, by mój Colas przyniósł tyleż radości czytelnikom co autorowi. Niechże przynajmniej przyjmą tę książkę, jaka jest, z całą tchnącą z niej szczerością, prostotą, bez pretensji do ulepszania świata ni wyjaśniania go, wolną od polityki, metafizyki, książkę "w dobrym francuskim guście", która śmieje się życiu w twarz, bowiem uważa je za dobre, a zdrowie posiada jak należy.
Już nie ze wstępu, o przyjemności bycia sam na sam ze sobą:
Jakże miło przechadzać się po swoim własnym wszechświecie powtarzając sobie po sto razy: to moje, to wszystko moje, jestem tu panem i władcą.
Wino, wino, więcej wina:
Popić przed pracą, popić po pracy - piękne życie. Widzę wkoło siebie ludzi gniewnych i słyszę wyrzekania. Wypominają mi, żem się nie w porę wybrał ze śpiewaniem w tak smutny czas. Nie ma żadnego smutnego czasu, są tylko smutni ludzie.
Urywają sobie wzajem głowy? Grabią? Oczywiście, tak było zawsze i zawsze będzie! Dam sobie uciąć rękę, jeśli się mylę, ale twierdzę, że za jakieś czterysta lat wnuki i prawnuki nasze, z takim samym upodobaniem co my dziś, będą sobie zdzierać skórę z grzbietu i obcinać nosy. Myślę nawet, że dojdą do większej doskonałości i wynajdą co najmniej czterdzieści nowych sposobów przenoszenia się wzajem na tamten świat. Ale wiem i twierdzę stanowczo, że nikt nie wynajdzie nowej, lepszej metody picia, i nie wierzę, by ci następcy nasi umieli to czynić lepiej ode mnie.
Przekład: Franciszek Mirandola
Wydawnictwo: PIW
Rok wydania: 1972
Losy dobrego żołnierza Szwejka czasu wojny światowej - Jaroslav Hašek (ocena: 4/5)
To co bardzo podoba mi się w serii 50 na 50 wydawnictwa Znak, to że klasyce literatury nie dano jedynie nowej szaty graficznej, ale także nowy przekład.
W przypadku dzieła Jaroslava Haška zmiany były bardzo duże i mocno kontrowersyjne, bo dotyczyły także tytułu, który w przekładzie Pawła Hulki-Laskowskiego z lat 30. brzmiał: Przygody dobrego wojaka Szwejka podczas wojny światowej i na dobre wszedł do naszej kultury (w wersji filmowej Szwejk też jest dobrym wojakiem). Antoni Kroh, który podjął się ponownego przetłumaczenia Szwejka, oczywiście nie ma złudzeń: dobrego wojaka Szwejka usunąć się już nie da. Ale mimo wszystko po latach Szwejkowi należy zwrócić godność, tak więc w nowym tłumaczeniu są to nie przygody, a losy i nie dobrego wojaka Szwejka, a dobrego żołnierza Szwejka, co według Kroha lepiej oddaje to, co Hašek starał się przekazać w oryginale.
Dzięki temu opowieść o Szwejku przestaje być jedynie krotochwilą o przygodach niezbyt lotnego wojaka, a tłumaczowi udaje się zwrócić uwagę czytelnika na głębsze przesłanie, które ukrywa się za wesołym żartem.
Proszę księdza dobrodzieja - odparł Katz, klepiąc go poufale po plecach - póki państwo uznaje za słuszne, że żołnierze, nim pójdą na śmierć w bitwie, potrzebują do tego błogosławieństwa bożego, kapelaństwo jest nieźle płatnym zajęciem, przy którym człowiek się nie przepracuje. Wolę to, niż bieganie po poligonach, chodzenie na manewry. Wówczas dostawałem rozkazy od przełożonych, a teraz robię, co chcę. Zastępuję kogoś, kto nie istnieje, i sam odgrywam rolę Boga. Jeśli nie chcę komuś odpuścić grzechów, to mu ich nie odpuszczam, nawet gdyby mnie prosił na kolanach. Zresztą tych ostatnich znalazłoby się sakramencko mało.
Przekład: Antoni Kroh
Wydawnictwo: Znak
Rok wydania: 2009
Małe kobietki - Louisa May Alcott (ocena: 2/5)
Bardzo pouczająca lektura jeśli się traktuje ją jako lekcję historii, ale przeraża mnie, że ktoś może taką ramotkę w dzisiejszych czasach brać na poważnie.
Szpady, czarownice, itd.
Nauczyciel sztuki - Wojciech Kłosowski (ocena: 2/5)
Młot na czarownice - Jacek Piekara (ocena: 3/5)
Przeczytane w ramach poszerzania horyzontów i czytania rzeczy, których pewnie sama bym nie wybrała. Wybrali dla mnie znajomi, przeczytałam i była to całkiem przyzwoita lektura, bawiłam się nawet całkiem nieźle, ale myślę, że jeden raz w świecie inkwizytora Mordimera Madderdina mi wystarczy, jest jeszcze bardzo dużo innych książek, a nawet całych gatunków literackich, które powinnam przetestować (np. Dinosaur Erotica)
Wydawnictwo: Fabryka słów
Rok wydania: 2012
Krymiały retro
Korzeniec - Zbigniew Białas (ocena: 3/5)
Przez pierwszą połowę tej książki cały czas zaznaczałam sobie jakieś fragmenty; żadne sentencje, czy mądre myśli, ot zwykłe fragmenty narracji. Zaznaczałam, bo nie mogłam uwierzyć, że można tak pięknie pisać. Nie dopuszczałam więc też myśli, że na koniec nie będę z tej książki w pełni zadowolona. Niestety, w pewnym momencie zorientowałam się, że cały czas nie ma tu żadnej akcji i nic nie zapowiada, aby ta miała się pojawić. I rzeczywiście, na końcu okazuje się, że na rozwiązanie wszystkich zagadek trzeba poczekać do następnego tomu (nieładne zagranie).
Problem jest taki, że myślałam, że to będzie kryminał retro, a jest to powieść obyczajowa (z wątkiem kryminalnym w tle) rozgrywająca się w Sosnowcu na początku XX wieku.
Warto przeczytać i podziwiać styl Zbigniewa Białasa, ale wypieków na twarzy i czytania do późnych godzin nocnych raczej się nie spodziewajcie, bo to nie ten typ powieści.
Heroiny w literackim świecie pani Jadwigi uparcie obsypywały nikczemnych brunetów "gradacją gorących pocałunków", mimo że ze strony tychże brunetów niemal w każdym odcinku spotykały je "karkołomne awantury", i bez względu na to, ile razy zdesperowany redaktor literacki "Iskry" zmienił gradację pocałunków na grad, a karkołomność awantur na ich karczemność, pani Jadwiga w następnym odcinku uparcie proponowała nową gradację, tak czy owak zakończoną karkołomną awanturą, ewentualnie najpierw była karkołomna awantura, a dopiero potem kochankowie sycili się gradacją.
Wydawnictwo: MG
Rok wydania: 2011
Azazel - Boris Akunin (ocena: 4/5)
To, czego szukałam u Zbigniewa Białasa, dał mi Boris Akunin. Tym razem były wypieki na twarzy i czytanie do późnych godzin nocnych. To mój początek Akuninowej przygody, która na pewno będzie kontynuowana.
Przekład: Jerzy Czech
Wydawnictwo: Świat Książki
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2003
O sztuce
Moje gawędy o sztuce, Dzieła, twórcy, mecenasi - wiek XV-XVI -
Bożena Fabiani (ocena: 3/5)
Tak jak dzięki różnym dziwnym sportom może okazać się (następnego dnia, zazwyczaj boleśnie), że mamy mięśnie o których nie wiedzieliśmy, że je mamy, tak pani Fabiani odkryła przede mną miejsca w moim umyśle, o których nie miałam pojęcia. Gawędy o sztuce, to nie tylko ciekawe historie i plotki z dawnych czasów (chociaż to też), ale także krótki kurs/wprowadzenie, do innego, głębszego patrzenia na sztukę (oczywiście jeśli jest się żółtodziobem tak jak ja). Pani Fabiani zapoczątkowała u mnie potrzebę kupowania albumów, odwiedzania muzeów i długiego wpatrywania się w ten sam obraz. Wcześniej nie wiedziałam, że mogę tego potrzebować.
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2012
Młodszy księgowy. O książkach, czytaniu i pisaniu- Jacek Dehnel (ocena: 3/5)
Jeśli koty były w tytule książki to wiadomo, że musiała ona trafić w Twoje gusta :) Sama też jakoś nie zaglądałam do tej pory do Masłowskiej, ale widzę, że trzeba to zmienić.
OdpowiedzUsuńNo nie wiem... te koty u Masłowskiej zdają się być przede wszystkim martwe..
Usuńno koty są trochę martwe i nad tym ubolewamy, ale tytuł książki jest bardzo dobry i tym się cieszymy
UsuńJak zawsze znakomity dobor cytatow! Ten o przyjemnosci bycia sam na sam ze soba- perelka! W minibooku o seksie Polakow tez najbardziej urzekl mnie ten wywiad z szefem jednego z polskich ogrodow zoologicznych. A tymi gawedami o sztuce skusilas mnie:)
OdpowiedzUsuńNo i "Wąsy" lądują na mojej liście "MustHave".
OdpowiedzUsuń