środa, 31 października 2012

David Eagleman - Mózg incognito. Wojna domowa w Twojej głowie

Charles Whitman
Pierwszego sierpnia 1966 roku Charles Whitman rozpoczął dzień od zabicia swojej matki oraz żony. Przed południem był już na terenie Uniwersytetu Teksańskiego w Austin, gdzie w ciągu następnych godzin strzelając z wieży uniwersyteckiej, zamordował czternaście osób i ranił kolejne trzydzieści osiem. Charles strzelał aż do momentu, w którym sam padł ofiarą kuli z broni policjanta Houstona McCoy'a.

Co skłoniło studenta Uniwersytetu Teksańskiego do zabicia dwóch najbliższych mu osób, a następnie odebrania życia grupie tym razem zupełnie przypadkowych ludzi?
Charles Whitman też się nad tym zastanawiał. Wiemy to z listu, który funkcjonariusze policji znaleźli w jego domu. Napisał w nim, że "zupełnie siebie nie rozumie" oraz (to już po zamordowaniu swojej żony) "nie potrafi racjonalnie podać żadnego konkretnego powodu swojego postępowania". W liście prosi także, aby pieniądze z jego ubezpieczenia zostały przeznaczone na fundację zajmującą się zdrowiem psychicznym oraz aby po jego śmierci przeprowadzono autopsję, mającą na celu sprawdzenie czy coś w jego mózgu nie uległo zmianie.
Pewnie już się domyślacie, że nie pisałabym tego wszystkiego, gdyby nic w głowie Charlesa Whitmana nie uległo zmianie.

W mózgu Whitmana odkryto guz naciskający na ciało migdałowate - strukturę odpowiedzialną za kontrolę uczuć, zwłaszcza strachu i agresji. O tym, że uszkodzenia tego obszaru powodują zaburzenia emocji i zachowań społecznych wiadomo już od końca XIX wieku. 
Przypuszczenia Whitmana były więc słuszne. Coś w jego głowie sprawiało, że nie był sobą.

W tym momencie David Eagleman, autor książki "Mózg Incognito. Wojna domowa w Twojej głowie", zapytałby pewnie: co to znaczy "być sobą"?  
Przypadek Charlesa Whitmana może być wielu z was znany. Jest on bardzo często przytaczany w literaturze, od książek akademickich po pozycje popularnonaukowe. Świetny przykład na to, jak pozornie mała zmiana anatomiczna w mózgu, może diametralnie wpłynąć na zachowanie człowieka.
W swojej książce Eagleman przytacza więcej takich przykładów: pacjenci chorzy na otępienie czołowo-skroniowe, pogwałcający wszelkie normy społeczne czy czterdziestolatek u którego guz w korze okołooczodołowej wywołał nagłe zainteresowanie dziecięcą pornografią, które zupełnie ustąpiło po usunięciu guza.
O tym, że aby obudzić w nas to inne ja, wcale nie trzeba trwałych zmian anatomicznych, wie każda kobieta cierpiąca na zespół napięcia przedmiesiączkowego, a także każdy kto choć raz w życiu musiał wysłuchiwać, z rosnącym zażenowaniem, opowieści znajomych, dotyczących swojego zachowania na ostatniej imprezie.
Na pewno wiedzieli też o tym członkowie Pink Floyd, czego przykładem jest ich piosenka "Brain Damage":


The lunatic is in my head.
The lunatic is in my head
You raise the blade, you make the change
You rearrange me 'til I'm sane
You lock the door
And throw away the key
There's someone in my head but it's not me.
W mojej głowie mieszka wariat
W mojej głowie mieszka wariat
Podnosisz ostrze, wprowadzasz zmianę
Poprawiasz mnie, dopóki nie stanę się normalny
Zamykasz drzwi
Wyrzucasz klucz
W mojej głowie ktoś jest, ale to nie jestem ja*

Wszyscy o tym wiemy, wystarczy mała zmiana w neurochemii mózgu i przestajemy być sobą. A może dopiero wtedy zaczynamy być sobą?
Czy wiemy, które ja jest tym właściwym ja?

Po zastanowieniu, odpowiedź wydaje się prosta: właściwe ja to, to którego jesteśmy świadomi przez większość naszego życia, nad którym mamy pełną kontrolę, a nie to ja, które pojawia się tylko czasem w szczególnych sytuacjach.
Niestety. David Eagleman i tu ma dla nas przykrą wiadomość. Obce ja przejmuje nad nami kontrolę nie tylko w stanach patologicznych lub w stanie upojenia alkoholowego.
Nasz mózg bardzo często nie zadaje sobie trudu informowania naszej "świadomości" o podejmowanej właśnie decyzji.
Nie przeraża nas to gdy myślimy o decyzjach, takich jak naprzemienne pedałowanie podczas jazdy na rowerze, odczuwamy jednak pewien dyskomfort, gdy pomyślimy, że może świadomy wybór kierunku studiów wcale nie był taki świadomy.

Eagleman przytacza badania dotyczące "ukrytego egotyzmu", z których wynika, że za wiele naszych życiowych wyborów odpowiedzialne mogą być litery, od których zaczynają się nasze imiona i nazwiska. Więcej, niż gdyby decydował o tym rachunek prawdopodobieństwa, jest par których imiona zaczynają się na tę samą literę. Poproszeni o wybranie jednej z dwóch herbat uczestnicy eksperymentu wybierać będą herbatę, której nazwa zaczyna się od trzech liter, od których zaczyna się też imię badanej osoby. A na koniec: nasze imiona mogą także wpływać na wybór ścieżki zawodowej. Denise chętniej zostanie dentystką, a Lawrence prawnikiem (ang. lawyer).
Wreszcie pojawiła się pierwsza sensowna odpowiedź na to dlaczego studiowałam biologię (moje inicjały to B.B.).

Przytaczając te i wiele innych przykładów, David Eagleman stara się nam powiedzieć coś co pewnie większości z was się nie spodoba - człowiek jest pozbawiony wolnej woli.
Mi też się to nie podoba i nadal w to nie wierzę, mimo że argumentacja autora do mnie przemawia (to chyba najlepszy przykład tytułowych "wojen domowych" w mojej głowie).

Kimkolwiek by była osoba która pisała tę recenzję, bardzo wam poleca książkę Davida Eaglemana. Nawet jeśli jego imię nie zaczyna się na literę B.

* Nie najpiękniejsze tłumaczenie mojego autorstwa

Ocena: 5/5
Wydawnictwo: Carta Blanca
Tłumaczenie: Julita Mastalerz
Rok wydania: 2012

8 komentarzy:

  1. Właśnie nominowałam Cię do nagrody Liebster Bloga:-) Zapraszam do swojego bloga: kryptonite-czyta.piszecomysle.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykład psychologiczny bardzo ciekawy choć nieco przewidywalny. Sama sytuacja natomiast przypomniała mi uroczy wątek z filmu "Wszyscy mówią "Kocham Cię"" Woody'ego Allena, w którym jednym z bohaterów był wyrodny syn ośmielający się być republikaninem w demokratycznej rodzinie. Jak się póżniej okazało była to wina zatoru w mózgu ;)

    Natomiast co do imionowych rozważań oddaję się pewnej refleksji...przecież nie lubię KARaluchów, choć nie gardzę KARczochem. Natomiast zdecydowanie przyświecam idei CARpe Diem! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna recenzja. Książka podobała mi się nie tylko w części o odpowiedzialności prawnej.

    OdpowiedzUsuń
  4. @ Midian: Oczywiście sprawa teorii ukrytego egotyzmu jest bardzo ciekawa, ale jest to nadal teoria i nie należy tego uważać za pewnik, bo przecież nie mieszkam na Barbadosie :P

    @Ulka: Bardzo dziękuję za miłe słowa :) Mi się cała książka podobała. Szczególnie podobało mi się, jak powoli autor podważał wiarę czytelnika w to, że potrafi obiektywnie oceniać świat, na przykładzie dobrze znanych przykładów złudzeń optycznych, gdzie załóżmy, że zdajemy sobie sprawę z tego, że nasz mózg czasami płata figle, aby potem, gdy już mamy wątpliwości co do tego czy mamy kontrolę nad własnym mózgiem, przejść do mocniejszych przykładów. Świetnie napisana książka :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ludzki umysł.... Baaaaaardzo lubię takie książki! Więc już zaczynam i tej szukać. Zastanawiam się zawsze przy lekturze tego typu książek, czy ktoś kiedykolwiek zdoła odkryć wszystkie tajemnice naszych mózgów, czy bedzie możliwe dokładne poznanie i nazwanie tego, co nam w głowach siedzi? Czy to po prostu taki model niezbadanego, nieskończonego Wszechświata upchany miedzy kości czaszki...

    OdpowiedzUsuń
  6. To może już znasz Olivera Sacksa. Jak nie to warto poznać :) Ja czytałam "Mężczyzna, który pomylił swoją żonę z kapeluszem" i bardzo polecam, a czeka na mnie teraz "Hallucinations", jak przeczytam to oczywiście będzie recenzja na blogu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeszcze nie czytałem choć jego "Muzykofilia" od dłuższego czasu czeka na swą kolej. Zwykle czytam powieści na przemian z tzw. non-fiction, więc tak szybko nie mi to nie idzie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dodam tylko że wart polecenia jest najnowszy dodatek do Polityki "Poradnik inteligenta". Tym razem o mózgu.

    OdpowiedzUsuń