34 - 36. Mikołajek i inne chłopaki (ocena: 4/5), Wakacje Mikołajka (ocena: 3/5) Rekreacje Mikołajka (ocena: 4/5) - René Goscinny
W roku 2012 wprowadziliśmy w naszym domu akcję "Powroty do lektur z dzieciństwa". Na pierwszy ogień poszły ukochane książki z lat młodości mojego partnera życiowego, czyli seria o przygodach niesfornego Mikołajka.
Dorosła osoba będzie oczywiście zwracać uwagę na zupełnie inne rzeczy niż dziecko. Czytając Mikołajka trudno było mi nie zauważyć, że w jego domu mama cały czas gotuje, tata natomiast zajmuje się chodzeniem do pracy i czytaniem gazety. Wzięłam poprawkę na to, że opowiadania były wydawane w latach 60. i starałam nie skupiać się zbytnio na genderowym aspekcie dzieła. Poza tym różne stereotypy i przerysowania są, czy tego chcemy czy nie, siłą tych opowiadań. Najlepszy uczeń w szkole - Ananiasz, nosi okulary i za dobrą zabawę uważa rozwiązywanie zadań z matematyki, Jadwinia - jedna z niewielu dziewczynek pojawiających się w opowiadaniach, już od najmłodszych lat, świetnie wie jak manipulować płcią brzydką, no i mój ulubiony grubasek Alcest, który w najbardziej niespodziewanych momentach potrafi wyciągnąć z kieszeni drożdżówkę. Bohaterowie Goscinnego są do bólu przewidywalni i w tym właśnie tkwi ich urok.
A na koniec mój ulubiony Mikołajkowy dorosły, czyli Rosół:
To nasz opiekun, nazywamy go tak, bo wciąż mówi: "Spójrzcie mi głęboko w oczy", a na rosole są oka. Starsze chłopaki na to wpadły.
37. Nasi okupanci - Tadeusz Boy-Żeleński (ocena: 4/5)
Przejdź do recenzji
38. A Cupboard Full of Coats - Yvvette Edwards (ocena: 4/5)
Przejdź do recenzji
39. Lala - Jacek Dehnel (ocena: 5/5)
Przejdź do recenzji
40. Bałkańskie upiory. Podróż przez historię - Robert D. Kaplan (ocena: 3/5)
Kolejna z moich bałkańskich lektur. Miała ukazać się w drugiej części notki "Książką po mapie - Bałkany", no ale niestety nie starczyło mi zapału, pojawiły się nowe książki, o których chciałam napisać i wszystko się rozjechało. Niniejszym przepraszam, posypuję głowę popiołem i obiecuję poprawę.
Książka Kaplana budzi ogromne kontrowersje, jedni widzą w niej zbiór mistrzowskich reportaży, przeplatających się z esejem historycznym, inni twierdzą natomiast, że jest okropnie tendencyjna i nieprawdziwa, a niektórzy nawet w niej upatrują powodu dla którego Bośniacy, podczas wojny w latach 90. tak długo czekali na pomoc ze strony Stanów Zjednoczonych.
Gdy w rozpadającej się Jugosławii padały pierwsze strzały, Kaplan wydał "Upiory" - zapis wędrówek po Bałkanach pod koniec lat 80. Innych przystępnych książek o tym rejonie wtedy w USA nie było. Kaplana przeczytali więc wszyscy w Białym Domu, z prezydentem Clintonem włącznie. Pomógł im utwierdzić się w wygodnym przekonaniu, że dzikie plemiona trzeba zostawić samym sobie, bo taką już mają naturę, że muszą się wzajemnie wyrzynać.*Sama miałam parę zastrzeżeń do Bałkańskich upiorów. Trudno było przeoczyć fakt, że autor jest Amerykaninem i patrzy na "dzikie Bałkany" przez pryzmat "cywilizowanej Ameryki". Wydaje mi się jednak, że twierdzenie, iż brak interwencji Stanów Zjednoczonych w Bośni był podyktowany tym, że Clinton przeczytał książkę Kaplana jest dosyć naiwnym spojrzeniem na politykę zagraniczną Stanów Zjednoczonych.
Myślę, że można znaleźć lepsze książki o Bałkanach niż ta autorstwa Roberta Kaplana, ale też nie demonizowałabym przesadnie tej pozycji.
* fragment recenzji Bałkańskich upiorów, pióra Miłady Jedrysik http://wyborcza.pl/1,76842,7520569,_Balkanskie_upiory__Podroz_przez_historie_.html
41. Never Let Me Go* (Nie opuszczaj mnie) - Kazuo Ishiguro (ocena: 3/5)
Akcja powieści umieszczona jest w Anglii końca XX wieku. Trzydziestojednoletnia Kathy pracuje jako opiekunka dawców. Nie martwcie się jeśli nie wiecie co to znaczy. Należałoby się nawet cieszyć. Oznacza to, że udało wam się przeżyć bez natrafienia na którąś z recenzji-spoilerów (a swoją drogą, ogłoszę chyba konkurs na znalezienie polskiego odpowiednika dla angielskiego wyrażenia spoiler), których w internecie prawdziwe zatrzęsienie.
Zakładając więc, że jesteście takimi właśnie szczęśliwcami, Nie opuszczaj mnie będzie dla was powieścią pełną zagadek i niedopowiedzeń. Z mgły wspomnień głównej bohaterki bardzo powoli będą wynurzać się kolejne fakty, które w końcu doprowadzą was do rozwiązania zagadki.
Kazuo Ishiguro kreuje bardzo realistyczny świat alternatywny. Pobyt w nim pozostawia czytelnika z wieloma pytaniami: czy mamy wolną wolę, czy świadome podejmowanie decyzji i kierowanie własnym życiem jest może jedynie mrzonką? Czy istnieje jeden właściwy system wartości, czy może w myśl relatywizmu moralnego, to jak postrzegamy dobro i zło, zależy od tego w jakiej kulturze zostaliśmy wychowani? Autor oczywiście nie oferuje nam odpowiedzi na te pytania, ale kieruje nasz tok myślenia na nowy, ciekawy tor.
* Podając najpierw angielski tytuł chcę zaznaczyć, że książkę czytałam w oryginale, więc nie wiem jak poradził sobie z nią polski tłumacz
42. Dziewczyna, która igrała z ogniem - Larsson Stieg (ocena: 2/5)
Tak. Przeczytałam drugą część. W domu mam jeszcze trzecią, więc pewnie przeczytam ją w tym roku w chwili słabości. Jeśli chodzi o sprawy edytorsko-stylistyczne, to nic się od części pierwszej nie zmieniło, natomiast cała zagadka kryminalna jest trochę słabsza. Chociaż może to moja potrzeba czytania powieści sensacyjno-kryminalnych została zaspokojona pierwszą częścią i czytanie drugiej było jak jedzenie z czystego łakomstwa - nie smakuje już tak dobrze, jak gdy się jadło będąc głodnym, a do tego dochodzi jeszcze poczucie winy.
43. Dzienniki kołymskie - Jacek Hugo-Bader (ocena: 4/5)
Jacek Hugo-Bader robi dokładnie to, co ja bym zrobiła, gdybym chciała napisać reportaż o jakiejś części świata. Pojechałabym tam, a następnie zdałabym się na los. Jeździłabym autostopem, nocowała u poznanych po drodze ludzi i słuchała ich historii. To chyba najlepszy sposób na poznanie ludzi, których w "normalnych" warunkach, pewnie nie miałoby się szansy poznać. Podczas moich podróży autostopowych spotykałam najprzeróżniejsze indywidua: od pana w białym garniturze, który twierdził, że jest najbogatszym człowiekiem w Rumunii, po polskiego misjonarza, który właśnie wrócił do kraju po sześciu latach spędzonych w Afryce.
Celem Hugo-Badera jest przejechać cały Trakt Kołymski, od Magadanu do Jakucka. Chociaż może jest to tylko środek do prawdziwego celu jakim jest sprawdzenie jak się żyje w takim miejscu, na takim cmentarzu. Najdłuższym. Można się tu kochać, śmiać, krzyczeć z radości? A jak tu się płacze, płodzi i wychowuje dzieci, zarabia, pije wódkę, umiera?
Autor podczas swojej podróży poznaje różnych ludzi, z jednej strony mamy potomków zeków (więźniów stalinowskich łagrów), z drugiej bogaczy, którzy dorobili się na kołymskim złocie, a pomiędzy nimi całe spektrum innych postaci. To właśnie ludzie są najważniejsi w reportażu Hugo-Badera. To ich historie malują obraz Złotego serca Rosji, kiedyś lepiej znanego pod nazwą Przeklęta wyspa.
44. Mistyka Pustyni - Bogusław Chrabota (ocena: 2/5)
Przejdź do recenzji
45. Masakra Profana - Jaroslaw Stawirej (ocena: 4/5)
Przejdź do recenzji
46. Mózg incognito. Wojna domowa w Twojej głowie - David Eagleman (ocena: 5/5)
Przejdź do recenzji
47. Życie Pi - Yann Martel (ocena: 4/5)
Do tej książki zabierałam się bardzo długo. Yanna Martela znałam za sprawą jego wcześniejszej bardzo słabej i okropnie pretensjonalnej książki pt. Ja. O Życiu Pi słyszałam bardzo dużo dobrego, więc zdecydowałam się dać Martelowi jeszcze jedną szansę, ale bardzo się przy tym ociągałam, bo cały czas miałam jednak spory niesmak po Ja i nie byłam do końca przekonana do leczenia się tym czym się strułam.
Teraz pewnie oczekujecie czegoś w stylu "okazuje się, że nie było się czego bać, żałuję, że tak długo zwlekałam". Otóż tak nie będzie. Życie Pi nie jest moim zdaniem arcydziełem literatury, momentami byłam porządnie znudzona. Prawie do końca książki, uważałam ją za mocno przeciętną i planowałam przyznać jej 3 punkty w mojej książkowej skali ocen. Aż do momentu kiedy przeczytałam zakończenie. Nie jestem do końca przekonana do pomysłu filmowania tej historii (film właśnie wszedł do kin), ale powiem wam, że naprawdę warto ją przeczytać. Właśnie dla tego zakończenia. To się panu Martelowi naprawdę udało.
48. Bejrut jest gdzieś tam - Youssef Rakha (ocena: 2/5)
Przejdź do recenzji
49. Kruchy lód. Dziennikarze na wojnie - Anna Wojtacha (ocena: 5/5)
Przejdź do recenzji
50. Irańska Historia Miłosna. Ocenzurowano - Shahriar Mandanipour (ocena: 5/5)
Przejdź do recenzji
51. Blaszany bębenek - Günter Grass (ocena: 2/5)
Przejdź do recenzji
52. Tove Jansson: Mama Muminków - Boel Westin (ocena: 3/5)
Przejdź do recenzji
53. Tęskniąc za Kissingerem - Etgar Keret (ocena: 3/5)
O Kerecie mówi się, że jest mistrzem krótkiej formy. Tęskniąc za Kissingerem to zbiór takich właśnie krótkich form - mikroskopijnych, czasami dwustronicowych opowiadań. Nie wiem czy Keret rzeczywiście jest w tej dziedzinie mistrzem, bo szczerze mówiąc dopiero niedawno za sprawą Czechowa przekonałam się do opowiadań jako takich. Nie mam więc z czym tych mikro dzieł porównywać. Mogę ogłosić Kereta mistrzem, ale będzie to wygrana walkowerem.
Myślę, że próba pisania jak najkrótszych opowiadań może być dobrym ćwiczeniem dla przyszłego pisarza, nie do końca przekonuje mnie to jednak jako skończone dzieło. Czytanie Tęskniąc za Kissingerem było trochę jak przerzucanie kanałów w telewizji. Co jakiś czas coś przyciągnie naszą uwagę na chwilę, potem znów przerzucamy programy, telezakupy, Klan, Big Brother, o!, wreszcie coś dobrego, ale właśnie się kończy, więc lecimy dalej. Po godzinie w końcu się wyłącza telewizor i niby przez tę godzinę się coś oglądało, ale nie jest się w stanie powiedzieć co. I tak samo było z Keretem. Niby przez godzinę czytałam, niektóre opowiadania uznałam nawet za całkiem niezłe, ale zaraz po zamknięciu książki, nie potrafiłam powiedzieć o czym właściwie czytałam. Interesujące doświadczenie, ale raczej nie będę tego powtarzać.
54. Opowieści chłodnego morza - Paweł Huelle (ocena: 4/5)
Jak już pisałam do opowiadań przekonałam się dopiero niedawno, dlatego też pochłaniam je teraz z zapalczywością neofity. Paweł Huelle wpadł mi w ręce zupełnie przypadkowo. Wstyd się przyznać, ale wcześniej nic pana Huelle nie czytałam. Chociaż tak naprawdę jest to wstyd połączony z radością, bo to znaczy, że jeszcze wszystkie jego książki przede mną (no prawie wszystkie bo właśnie skończyłam Weisera Dawidka). Już samo to, że sięgnęłam po dwie książki tego samego autora w ciągu jednego cyklu miesiączkowego (bo nie był to ten sam miesiąc kalendarzowy, stąd moje odwołanie do kobiecej fizjologii) mogłoby posłużyć za rekomendację, ale, że Huelle to moja nowa miłość to na tym nie skończę tej recenzji.
Opowieści chłodnego morza to opowiadania, które łączy wspólny mianownik - morze. Najbardziej podobały mi się te, w których czuć było tytułowy chłód, połączony z hipnotyzującą nostalgiczną atmosferą.
W zbiorze pojawia się też parę słabszych opowiadań, gdzie temat morza dodany jest jakby na siłę, byle tylko opowiadanie mogło wejść do tego zbioru. Dobrych, a nawet wybitnych opowiadań jest jednak znacznie więcej. Dlatego z czystym sumieniem polecam Pawła Huelle, szczególnie w sezonie jesienno-zimowym, kiedy można zaszyć się pod kocem i czytać o chłodnym morzu.
55. Burza - William Shakespeare (ocena: 3/5)
Wydawnictwo W.A.B. rozpoczęło edycję dramatów Williama Shakespeare'a w nowych przekładach Piotra Kamińskiego. Jednym z nich jest Burza, którą Kamiński tłumaczył specjalnie na potrzeby Teatru Polskiego przygotowującego nową adaptację tej sztuki.
Na przedstawienie wybrałam się w grudniu, a przed pójściem do teatru postanowiłam przeczytać Burzę, w przekładzie Macieja Słomczyńskiego, bo taki miałam w domu. Nie jest to dobry przekład, ale nad panem Słomczyńskim nie będę się już znęcać, bo o jego niezbyt udanych potyczkach z Shakespearem pisała już Anna Staniewska.
Chciałabym wyjątkowo za to napisać parę słów o spektaklu na którym byłam. Burza w reż. Dana Jemmetta, to już trzecia interpretacja tej sztuki, wystawiana na deskach Teatru Polskiego. Może dlatego zdecydowano się na dosyć nowatorskie podejście do tematu. Wyspa, na której umieszczona jest akcja, zamieniona została na opuszczony, zdezelowany basen miejski. Mieszkający na wyspie/basenie Prospero - zdetronizowany książę Mediolanu, przedstawiony został jako król kloszardów, natomiast jego córka Miranda jako mająca żal do całego świata, ciągle pociągająca z puszki piwo, umorusana nastolatka ubrana w punkowe ciuchy. Mieszkańcy wyspy w pewnym momencie zostają skonfrontowani z trafiającymi tam przypadkiem (oczywiście nie jest to żaden przypadek, bo u Shakespeare'a nic nie dzieje się przypadkowo) rozbitkami, wśród których znajduje się brat Prospera - obecny książę Mediolanu. Rozbitkowie stanowią ogromny kontrast dla mieszkańców wyspy - są czyści, mają pobielone twarze i jaśniutkie, letnie garnitury rodem z lat dwudziestych.
Prospero i Miranda |
Najśmieszniejszi bohaterowie: pijany szafarz Stephano i równie pijany Trinculo, nie śmieszą już tak bardzo w momencie, gdy cała wyspa jest na rauszu. I to jest chyba to z czym najtrudniej mi się pogodzić w nowej adaptacji Burzy. Nie znajduję powodu dla którego Dan Jemmett zrobił z Prospera i jego córki parę zgorzkniałych alkoholików.
Bardzo podobała mi się natomiast scenografia. Może gdyby cała sztuka konsekwentnie została przeniesiona w lata dwudzieste, a mieszkańcom wyspy odebrano by alkohol byłabym na tak. Jak wiemy, tak się jednak nie stało, dlatego z teatru wyszłam z bardzo mieszanymi uczuciami.
56. Samotność liczb pierwszych - Paolo Giordano (ocena: 3/5)
Na koniec lekki zawód. Bardzo dużo sobie obiecywałam po tej książce, niestety, mogę jedynie powiedzieć, że jest poprawna, nic ponadto.
Główni bohaterowie to Alice i Mattia - dwoje ludzi noszących w sobie traumę z dzieciństwa i nie umiejących odnaleźć się w społeczeństwie. Poznają się w liceum i od tego czasu łączy ich dziwna więź, w której wzajemne przyciąganie, a jednocześnie strach przed bliskością, sprawiają, że mimo, iż są dla siebie najbliższymi ludźmi, to pomiędzy nimi cały czas jest coś niewypowiedzianego co ich od siebie odpycha. Samotność głównych bohaterów, autor - z wykształcenia fizyk, porównuje do liczb pierwszych, które są wysepkami na morzu liczb złożonych. Co jakiś czas natrafić można jednak na bliźniacze liczby pierwsze (np. 11 i 13), takie, które stoją blisko siebie w szeregu, zawsze jednak rozdzielone przez jedną liczbę złożoną stojącą pomiędzy nimi.
Nie przyłączę się do zachwytów nad tym, że autorowi "udało się opisać matematycznie relacje międzyludzkie". Nie udało się. Autor jedynie porównał dwójkę samotnych ludzi do bliźniaczych liczb pierwszych. To na pewno ciekawa metafora (wiecie, że uwielbiam metafory), ale nie jest to rozbudowany matematyczny opis. Twierdzenie, że książka Paolo Giordano jest nowatorskim podejściem do tematu, połączeniem matematyki z literaturą jest bzdurą. Nie dość, że pomysł stary jak świat, to jeszcze wykonanie niezbyt dobre. Jeśli więc wytniemy ten wątek matematyczny (który w książce tak naprawdę jest jedynie mimochodem napomknięty) to to, co pozostaje raczej nie zachwyca. Para głównych bohaterów jest jednowymiarowa i przewidywalna (to może być zaletą jedynie w przypadku takich książek jak te o przygodach Mikołajka), a całość przypomina raczej szkic niż właściwą powieść.
Mogło być dobrze a wyszło dosyć wtórnie i przeciętnie.
"W sławnym obscenicznym dialogu Hamleta z Ofelią (III, 2) Hamlet mówi: "That's a fair thought to lie between maids' legs" - co jest tak jasne, że nikt tego nawet nie komentuje, wszyscy tłumacze - z Schleglem włącznie - przełożyli to poprawnie: "Miła jest myśl (Miło myśleć) o leżeniu między nogami dziewcząt" lub podobnie. Słomczyński myli nieprzechodni czasownik to lie z przechodnim to lay - kłaść - i wali: "Piękna to myśl do włożenia między nogi dziewczyny"."
OdpowiedzUsuńWeszłam na link Anna Staniewska. Myślę, że ten cytat nie wymaga komentarza.
Ach, uwielbiam Mikołajka! :) Nawet teraz, kiedy jestem dorosła, lubię zapoznawać się z kolejnymi przygodami, które przytrafiają się temu sympatycznemu chłopcu. Reszty książek nie czytałam, ale na kilka mam ochotę. Mam nadzieję, że uda mi się nadrobić zaległości w tym roku.
OdpowiedzUsuń